Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi majorus z miasteczka Jaworzno. Mam przejechane 74148.74 kilometrów w tym 197.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

2013 button stats bikestats.pl

2012 button stats bikestats.pl

2011 button stats bikestats.pl Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy majorus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
131.25 km 0.00 km teren
06:02 h 21.75 km/h:
Maks. pr.:41.11 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 10 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Passo dello Stelvio 2012 - dzień 19.

Czwartek, 2 sierpnia 2012 · dodano: 30.08.2012 | Komentarze 0

Kolejny dzień rozpoczynamy od wysyłania kartek. Chwilę nam to zajmuje, ponieważ musimy „zdobyć” kod pocztowy do Strzelina. O 9:00 ruszamy w drogę. Po wczorajszym luźnym dniu jedzie się świetnie. Nogi same kręcą i w ogóle nie czuć zmęczenia. Kierujemy się w stronę Wenecji. Tuż obok miasta nasza droga nagle zmienia się w autostradę. Nie mamy innego wyjścia, musimy jechać. Na szczęście do zjazdu było tylko trochę ponad kilometr, a cała autostrada była zakorkowana i byliśmy najszybciej poruszającymi się pojazdami. Za Wenecją decydujemy się odbić na Jesolo, a następnie Lido di Jesolo, by zrobić sobie przerwę nad morzem. Czas mamy bardzo dobry. Wreszcie docieramy na plażę. Był to jeden z fajniejszych momentów tego dnia. Po kilkugodzinnym kręceniu szybko przebraliśmy się w kąpielówki i poszliśmy się wykąpać. Potem ręcznik i chwila wylegiwania się na piasku. Troszkę zazdrościłem ludziom, którzy nie muszą nigdzie jechać, mogą tylko siedzieć sobie na plaży i w wodzie. Po chwili jednak uzmysłowiłem sobie, że to my robimy coś niezwykłego, a oni to co większość podczas wakacji. Po półtorej godziny odpoczynku i kąpieli z chęcią wsiadłem na rower i ruszyłem w dalszą drogę. Trasa nudna, cały czas płasko, gorąco i tylko od czasu do czasu jakaś wieś. Po 86 km robimy postój przy drodze na jedzenie. Po chwili dojeżdża do nas 2 sakwiarzy ze Słowenii. Chwila rozmowy, wspólne zdjęcie i decydujemy się dalej jechać razem, ponieważ oni też zmierzają w kierunku Triestu. Proponują dojechać do najbliższego miasta i tam zrobić postój. Wsiadamy na rowery i zaczynamy szaleńczą jazdę. Peter i Francis (bo tak mieli na imię Słoweńcy) strasznie szaleją. Prędkość w ogóle nie schodzi poniżej 30 km/h. Jedziemy w pociągu i jedyne co widzimy to ich tylne koła, na których próbujemy się utrzymać. Po pół godziny takiej jazdy dojeżdżamy do supermarketu. Od razu wchodzą do środka i po chwili przynoszą nam piwo. Siadamy kawałek dalej, pijemy zimne piwo i rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Okazuje się, że Francis jeździ w grupie kolarskiej, Peter trenował skoki narciarskie (nawet był w Zakopanem). Opowiadają nam o swojej podróży. Nie mają dużo czasu ze względu na pracę i codziennie robią ok. 200 km. Ich cała wyprawa miała trwać 9 dni. Po długiej przerwie ruszamy w dalszą drogę. Tempo wcale nie maleje, a wręcz przeciwnie wzrasta. Teraz jedziemy cały czas 35 km/h tylko na wiaduktach zwalniamy do 30. Po drodze przejeżdżamy przez wszystkie możliwe światła. Kilometry szybko lecą. Po chwili mamy już 18 od poprzedniego postoju i Francis zatrzymuje się po kolejnym marketem. Schodzimy z rowerów i odpoczywamy, a oni już wychodzą ze sklepu z kolejnym piwem dla nas. Ten postój był jeszcze dłuższy niż poprzedni. Na szczęście w tym miejscu nasze drogi się rozchodzą, ponieważ my jedziemy w kierunku Triestu, a oni szybciej w stronę granicy. Dalsza jazda w takim tempie mogłaby nas wykończyć, a do domu ciągle długa droga. Ludzie byli bardzo fajni, radośnie nastawieni do życia, cały czas się uśmiechali, żartowali, cieszyli się z jazdy. Trochę szkoda, że tylko kawałek jechaliśmy z nimi, ale tempo było zbyt szaleńcze. Dalej ruszamy sami już z normalną prędkością. W Cervignano szukamy noclegu. Udaje się za pierwszym razem. Olo przypomina sobie kilka słów po francusku i w mieszaninie francusko-włoskiej dostajemy pozwolenie na rozbicie namiotu. Najpierw gospodarz wysyła nas kawałek dalej na pole, jednak za moment dogania nas samochodem i każe zawrócić. Pokazuje nam miejsce tuż obok ogródka przy kukurydzy. Mamy dostęp do wielkiego zlewu w szopie. Wieczorem miałem tam małą przygodę. Poszedłem się wykąpać, myje się w spokoju w zimnej wodzie i nagle wchodzi do mnie gospodyni z jakąś miską. Mówi mi grzecznie „Buona sera” i stoi sobie. Co było robić, odpowiedziałem „Buona sera” i myłem się dalej. Dopiero po chwili wyszła.

Docieramy na plażę © Majorus


A teraz biegiem do wody! © Majorus


Alejka czy coś tam Sophi Loren © mietekgrden


Ale tu płasko © Majorus


Dość ciepło :) © Majorus


Ciągle płasko... © Majorus


Spotkanie ze Słoweńcami © Majorus


Robimy przerwę © Majorus


Z Peterem pod marketem © Majorus


Nocleg "w kukurydzy" © Majorus





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa walaw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]