Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi majorus z miasteczka Jaworzno. Mam przejechane 74148.74 kilometrów w tym 197.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

2013 button stats bikestats.pl

2012 button stats bikestats.pl

2011 button stats bikestats.pl Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy majorus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ukraina, Słowacja - Majówka 2013

Dystans całkowity:1010.32 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:50:09
Średnia prędkość:20.15 km/h
Maksymalna prędkość:72.52 km/h
Suma podjazdów:9465 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:112.26 km i 5h 34m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
65.89 km 0.00 km teren
02:35 h 25.51 km/h:
Maks. pr.:50.75 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:284 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Powrót do domu

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 0

Wyprawa zakończona w sobotę. Dojechałem do dziadków w góry, zostawiłem sakwy z całym bagażem i pozostało tylko wrócić do Jaworzna. Pierwsze kilometry jechało się dziwnie. Rower jakiś taki mało stabilny, podjazdy jedzie się leciutko. Po kilku kilometrach się przyzwyczaiłem i jechało się świetnie. Moc w nogach była, chociaż czułem dosyć mocno zmęczenie po ciężkim tygodniu. Pogoda ładna, wiatr lekko przeszkadzał. W Chrzanowie łapie mnie przelotny deszcz. Nawet się nie zatrzymuję i po 5 minutach przestaje padać. Relacja z wyjazdu zacznie się powoli tworzyć jak tylko znajdę chwilkę wolnego czasu.

Dane wyjazdu:
158.08 km 0.00 km teren
07:28 h 21.17 km/h:
Maks. pr.:72.52 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1482 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 7

Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 21.05.2013 | Komentarze 1

Rano budzimy się dosyć wcześnie. Przez większość nocy padał deszcz, na szczęście nad ranem przestało. Od razu zostajemy zaproszeni przez nasze gospodynie na taras na śniadanie. Dostajemy cały dzbanek herbaty i każdy po 2 wielkie kromki posmarowane grubo pastą rybną... Jakoś udaję się nam wszystko zjeść. Za chwilę na stole pojawia się kawa, mleko i ciastka. Rozmawiamy o naszej dzisiejszej trasie. Trudno nam się zebrać i opuścić ten przyjazny dom. Na drogę dostajemy jeszcze banany i ciastka. Powoli wychodzi słońce i suszymy wszystkie mokre od wczoraj rzeczy. Za chwilę woła nas kobieta z sąsiedniego domu i od niej też dostajemy po kubku ciepłej herbaty. Zaczynamy się zbierać, bo robi się późno, a zamierzamy już dzisiaj wrócić do domu. Początek drogi jest płaski, ale chcemy nieco skrócić trasę i przejechać przez Zuberec. Po chwili zaczyna się stromy i długi podjazd(cały czas 6-7%). Jedzie mi się bardzo dobrze i szybko docieram na przełęcz 1110 m n.p.m. Na górze jest chłodno, 12 stopni. Wykorzystuję oczekiwanie na Klaudiusza na krótki posiłek i założenie cieplejszych rzeczy. Zaczynamy zjazd. Początkowo nie jest stromo, ale po chwili pojawia się super ścianka, gdzie wykręcam vmax wyprawy. Po drugiej stronie przełęczy pogoda zdecydowanie gorsza. Jest całkowicie zachmurzone i tylko 14 stopni. Zuberec wydaje się kompletnie wyludniony. Robimy przerwę w centrum na posiłek i dalej ruszamy w dół wzdłuż rzeki. Cały czas jedziemy pod wiatr. Dalsza droga do granicy z Polską właściwie bez historii. Jedziemy dosyć szybko, bez zbędnych przerw. Wreszcie po tygodniu docieramy do Korbielowa, po drodze wspinając się na przełęcz Glinne. Na samej górze coś zaczyna mi trzeszczeć w rowerze. Z każdym następnym kilometrem jest coraz gorzej, ale mam nadzieję, że dojadę do domu. Do Żywca mamy cały czas w dół. Tam odłącza się Klaudiusz, który postanawia dalej wracać pociągiem. Ja zamierzam dojechać jeszcze dzisiaj do dziadków w góry. Na liczniku już sporo kilometrów, ale mam jeszcze wystarczająco dużo czasu. Decyduję się jechać trochę dalszą, ale za to bardziej płaską trasą. Z Żywca kieruję się na Porąbkę, potem Czaniec i Andrychów. Do dziadków docieram pod wieczór. W rowerze już coś okropnie trzeszczy, ale na szczęście dojechałem bez żadnych problemów.

Z miłymi Słowaczkami © Majorus


Nasze obozowisko © Majorus


Poranny bałagan © Majorus


Zaraz zaczną się górki © Majorus


Kościół w drodze do Zuberca © Majorus


Było kilka serpentyn © Majorus


Widok z podjazdu © Majorus


Słowacki czasem zaskakuje © Majorus


Wracamy do Polski © Majorus




Dane wyjazdu:
115.14 km 0.00 km teren
06:15 h 18.42 km/h:
Maks. pr.:59.74 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1707 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 6

Piątek, 3 maja 2013 · dodano: 16.05.2013 | Komentarze 1

W nocy budzi nas potężna burza. Mocno leje, grzmi. Rano pobudka o 7. Pogoda wydaję się niezła. Trochę chłodna ale nie pada. Po chwili przychodzi nasza gospodyni i przynosi nam herbatę w słoikach i całą miskę chleba usmażonego w jajku. Jemy śniadanie i czekamy aż namiot trochę przeschnie. Zanim się obejrzeliśmy zaczyna jednak znowu padać. Szybko chowamy wszystko do altanki. Pogoda zmienia się bardzo szybko. Za moment chmury się przedzierają i wychodzi słońce. Wyjeżdżamy o 9. Pogoda robi się coraz lepsza. 20 stopni, lekki wiaterek i słońce. Zaczynamy podjazd. Przejeżdżamy przez cygańską wioskę i wjeżdżamy do parku narodowego. Początek jedzie się ciężko, cały czas pod górę, a wiatr w twarz. W Starym Smokovcu robimy przerwę na żarcie. Kawałek dalej zaczynamy podjazd pod Śląski Dom. Początkowo tabliczka przed wjazdem robi wrażenie. Długi podjazd z dużym nachyleniem. Na początku jedziemy w pełnym słońcu wąską drogą. Szybko jednak wjeżdżamy do lasu. Asfalt się pogarsza. Na drodze leży cała masa patyków, kamieni. Mimo dużego nachylenia jedzie mi się bardzo przyjemnie. Co chwilę mijam tabliczki z napisaną wysokością. Szybko zbliżam się do szczytu. Im wyżej wjeżdżam, tym robi się zimniej i pojawia się śnieg. Na szczycie nie jestem jakoś bardzo zmęczony, bardziej zdziwiony, że to już koniec. Robi się zimno, około 7 stopni. Robię zdjęcia i przebieram się w cieplejsze ciuchy. Za moment pogoda się załamuje i przychodzi burza. Chowamy się pod dachem. Leje strasznie mocno. Czekamy ponad godzinę aż przestanie i znowu wyjdzie słońce. Zjazd ostrożny, jest bardzo ślisko. Na dole się rozbieramy i ruszamy w kierunku Strbskiego Plesa. Kawałek dalej spotykamy sakwiarzy z Litwy. W oddali znowu słychac grzmoty. Zatrzymujemy się na przystanku w ostatniej chwili. Za moment rozpoczyna się kolejna ulewa. Tym razem niebo jest całe przykryte chmurami i nie ma co liczyć na poprawę pogody. Po chwili decydujemy się jechać mimo deszczu. Robi się późno, a musimy jeszcze wyjechać z parku. Zaczynamy jazdę w deszczu. Wspinamy się mozolnie na przełęcz. Na samej górze wreszcie przestaje padać. Robimy kilka zdjęć nad jeziorem i zaczynamy zjazd. Początkowo nachylenie jest niewielkie. W dół jedziemy bardzo długo, można odpocząć po ciężkim dniu. Dojeżdżamy do Liptovskiego Mikulasa, gdzie szybko robimy zakupy i ruszamy dalej. W pierwszej wiosce zaczynamy szukać noclegu. Idzie ciężko, bo co drugi dom, to pokoje do wynajęcia. Odjeżdżamy kawałek dalej i po długich poszukiwaniach możemy rozbić się na polu za ogródkiem. Znowu zaczyna padać. Słowaczki z pobliskiego domu przynoszą nam kolację, a po jedzeniu zapraszają na taras na wódkę. Chwilę rozmawiamy i wracamy do namiotu. Tym razem kąpiel na deszczu.

Tutaj byliśmy rozbici © Majorus


Śniadanie © Majorus


Powoli pokazują się Tatry © Majorus


Postój w Starym Smokovcu © Majorus


No to jedziemy © Majorus


Droga w kiepskim stanie © Majorus


Rwący strumień © Majorus


Już niedaleko © Majorus


Szybko poszło © Majorus


Woda jeszcze częściowo zamarznięta © Majorus


Jest pięknie! © Majorus


Tabliczka do kolekcji © Majorus


Śląski Dom © Majorus


Śniegu jeszcze sporo © Majorus


Rzut oka na dolinę i zjeżdżamy © Majorus


Strbske Pleso © Majorus


Prawie jak w restauracji © Majorus




Dane wyjazdu:
131.39 km 0.00 km teren
06:47 h 19.37 km/h:
Maks. pr.:56.88 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1383 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 5

Czwartek, 2 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 0

Pierwsza zimna noc na wyjeździe. W namiocie poniżej 10 stopni, ale mimo wszystko spało mi się bardzo dobrze. Rano miła niespodzianka. Gospodyni przynosi nam cały talerz zastawiony kanapkami z salami i duży dzbanek herbaty. Spokojnie jemy na ławeczce w słońcu i zaczynamy się zbierać. Poranek dosyć chłodny. O 9 ruszamy w drogę i zaczynamy od długiego podjazdu(4-5%). Jedzie mi się bardzo dobrze. Fajna droga w lesie, z boku widać rzekę i jeziorko. Na górze przerwa na zdjęcia i zjeżdżamy. Dojeżdżamy do rzeki i od tego momentu cały czas jedziemy lekko pod górę. Po drodze mijamy bardzo dużo cygańskich wiosek. Ludzie żyją w okropnych warunkach. Po drogach biega cała masa dzieci, kobiety piorą coś w rzece. Asfalt w tych miejscach mniej więcej taki, jak na Ukrainie. Szybko staramy się przez nie przejechać. Jedziemy cały czas bocznymi drogami, więc nie ma w ogóle ruchu. Cały czas się wspinamy, aby wjechać w końcu na przełęcz 814 m n.p.m. Z góry bardzo fajny zjazd i dojeżdżamy do miejscowości Spisska Nova Ves. Dzisiaj chcemy dojechać jak najbliżej Tatrzańskiego Parku Narodowego. Ruszamy w stronę Popradu, jednak do samego miasta nie dojeżdżamy, bo wcześniej odbijamy na Kezmarok. Na drogach zaczynają zdecydowanie przeważać auta z polskimi rejestracjami. Sam Kezmarok to fajne miasteczko, robimy postój na zakupy, ale trzeba jechać dalej. Powoli zaczyna się ochładzać. Dojeżdżamy do pierwszej wsi i zaczynamy szukać noclegu. Miejscowość typowo turystyczna, wiec idzie ciężko. Długo krążymy od domu do domu. W końcu postanawiamy jechać do kolejnej wioski. Tam po kolejnych długich poszukiwaniach wreszcie się udaje. Możemy rozbić się na działce, którą mamy w całości do swojej dyspozycji. Rzeczy możemy schować w altance, a wykąpać się w wodzie ze studni. Była co prawda lodowata, ale lepsze to niż nic.

U naszych gospodarzy © Majorus


Rano eleganckie śniadanie © Majorus


Przy tym domu byliśmy rozbici © Majorus


Nad jeziorkiem © Majorus


Pierwszy podjazd za nami © Majorus


Klaudiusz kończy podjazd © Majorus


Panele słoneczne koło Vrbova © Majorus


Zbliżamy się do Tatr © Majorus


-majowka-2013-dzien-5/

Dane wyjazdu:
119.34 km 0.00 km teren
06:07 h 19.51 km/h:
Maks. pr.:61.23 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1120 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 4

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 14.05.2013 | Komentarze 1

Pierwsza noc w namiocie spokojna. Rano budzimy się o 7:15. Świeci piękne słońce, ale trochę chłodno. Korzystam z pogody i wywieszam mokre rzeczy na okolicznych drzewach i płocie. Zbieramy się powoli i ruszamy dopiero koło 9. Większość ciuchów już mam suchych. Najpierw mamy trochę zjazdu po świetnym asfalcie. Po 16 km docieramy nad spore jezioro i decydujemy się zrobić dłuższą przerwę. Woda niewiele cieplejsza niż we wczorajszym strumieniu. Jednak piękna pogoda zachęca do kąpieli. Potem ruszamy w stronę miasta Michalovce, a dalej główną drogą na Secovce. Jedzie się fatalnie. Wieje strasznie silny wiatr z boku, co skutecznie utrudnia jazdę. Wreszcie odbijamy na boczne drogi i wiatr zaczyna sprzyjać. Robi się za to strasznie gorąco. W miejscowości Slanec pokonujemy długi i ciężki podjazd(7-8% cały czas) w pełnym słońcu. Potem zjazd i docieramy do Koszyc. Do miasta wjeżdżamy ścieżką rowerową wzdłuż rzeki. Robimy postój przy centrum handlowym, które pomimo święta jest otwarte, jak zresztą wszystkie sklepy na Słowacji. Dalej jedziemy obejrzeć stare miasto. Podziwiamy główną ulicę, piękne fontanny. W mieście wakacyjna atmosfera, twa jakiś świąteczny festyn. Niestety nie mamy więcej czasu na zwiedzanie, bo musimy jeszcze znaleźć nocleg, a jest już późno. Sprawnie opuszczamy centrum i zaczynamy podjazd na przełęcz. Po drodze spotykamy całą masę rowerzystów. Podjazd bardzo długi, bo około 12 km, ale nachylenie niewielkie 3-4% cały czas. Szybki nocleg i w pierwszej wsi szukamy miejsca na namiot. Udaje się za pierwszym razem u miłej Słowaczki na ogródku. Dostajemy herbatę, wodę, a rowery możemy schować do garażu. Pod wieczór zaczyna się mocno ochładzać, więc szybka kolacja i chowamy się do namiotu.

Poranne suszenie rzeczy © Majorus


Nie ma to jak dobry asfalt © Majorus


Rozmiar jeziora robi wrażenie © Majorus


Zaczynają się podjazdy © Majorus


Wjazd do Koszyc © Majorus


Katedra św. Elżbiety w Koszycach © Majorus


Wjeżdżamy na starówkę © Majorus


Przy grającej fontannie © Majorus


Główna ulica © Majorus


Charakterystyczny pomnik © Majorus


Dzisiaj dla odmiany ryż :) © Majorus




Dane wyjazdu:
132.03 km 0.00 km teren
06:45 h 19.56 km/h:
Maks. pr.:64.56 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1228 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 3

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · dodano: 14.05.2013 | Komentarze 1

W nocy budzi mnie szczekanie psa. Musiał stać gdzieś tuż obok naszej stodoły i wył przez dobre pół godziny. Rano wstajemy o 7. Pogoda piękna, więc robimy szybkie pranie. Nie trzeba składać namiotu, więc ruszamy w drogę już o 8:15. Początek trudny. Kontynuujemy podjazd na Przełęcz Użocką. Drogi ciągle fatalne. Po drodze spotykamy grupkę pieszych turystów z Polski. Na szczycie dojeżdżamy do kontroli paszportowej. Na szczęście trwa tylko chwilkę i możemy zacząć zjazd. Jedziemy bardzo ostrożnie ze względu na dziury. Na dole robimy dłuższą przerwę pod sklepem. Zagaduje nas dużo przechodniów, wszyscy są bardzo miło nastawieni do nas. Jeden z nich był nawet kiedyś w Jaworznie. Robi się coraz cieplej. Po posiłku ruszamy w dalsza drogę. Nie było nam dane dużo przejechać, a już zatrzymuje nas rowerzysta. Pyta, czy nie mamy żadnych problemów z rowerem. To pierwszy Ukrainiec, z którym rozmawiam po angielsku. Po kilku minutach zaprasza nas do swojego domku, obok którego stoimy. Chata pochodzi z 1939 roku, ale ostatnio została pięknie wyremontowana i teraz jest wynajmowana turystom. Nasz gospodarz dopiero tam przyjechał z Użhorodu i właśnie czeka na znajomego, który ma do niego dojechać na rowerze z Turki. Zostajemy zaproszeni do środka na herbatę i ciastka. Możemy też skorzystać z łazienki, wykąpać się. Dosyć długo rozmawiamy o Ukrainie. Dowiadujemy się wielu ciekawostek o tym kraju, poznajemy zwyczaje. Mężczyzna oprowadza na po domu, ogródku, pokazuje saunę. Ciężko nam opuścić to przyjazne miejsce, ale czas goni. Robimy pamiątkowe zdjęcie i ruszamy dalej. Teraz droga biegnie wzdłuż rzeki i cały czas mamy w dół. Kierujemy się w stronę granicy. Kawałek wcześniej wydajemy ostatnie hrywny i wjeżdżamy na Słowację. Tym razem kontrola paszportowa trwa trochę dłużej niż w górach. Słowacy zabierają nasze paszporty i dopiero po chwili wracają. Ruszamy w dalszą drogę. Od razu widać różnicę w asfalcie. Nie ma żadnych dziur, jedzie się świetnie po dwóch dniach męczarni. Spotykamy listonosza, który doradza nam skrót. Droga początkowo fajna, w końcu staję się polna, a po drodze musimy przejechać przez mały strumień. Postanawiamy, że nie ma sensu już jechać dalej i odbijamy jeszcze tylko w bok, żeby zobaczyć lokalną atrakcję, jaką jest jezioro Morskie Oko. Prowadzi do niego długi podjazd. Początkowo płaski, potem nachylenie robi się bardzo duże. Wreszcie docieramy nad wodę, gdzie chcemy się wykąpać. Otwieram sakwę i widzę, że mój ręcznik jest kompletnie mokry. Okazało się, że wylało mi się pół litra wody w sakwie. Zamiast iść popływać wykręcam wszystkie mokre ciuchy i ratuję co jeszcze się da. Zdenerwowany zaczynam zjazd do wioski. Przy drodze dużo mieszkańców przystraja drzewa z okazji jutrzejszego święta. W jednym domu kierują nas kawałek dalej. Jedziemy za ich wskazówkami i docieramy do domu nad rzeką. Tam bez problemów możemy rozbić namiot na polu miłego Słowaka. Wszystko ok, tylko komary chciały nas chyba zeżreć. Wieczorem jeszcze kąpiel w strumieniu. Woda lodowata, nie wiem jakim cudem się w niej zanurzyłem. Rozwieszam wszystkie mokre rzeczy i zjadam kolację popitą piwem jeszcze z Ukrainy.

Rano ciężko wstać © Majorus


Pranie schnie momentalnie © Majorus


Jak tu przejechać? © Majorus


Najbardziej trzęsie na zjazdach © Majorus


Auta wybierają pobocze © Majorus


W oddali widać Pikuj © Majorus


Kontrola na przełęczy © Majorus


No to jedziemy w dół © Majorus


W słońcu 44 stopnie © Majorus


Przed domem Ukraińca © Majorus


Wjeżdżamy na Słowację © Majorus


Skrót listonosza © Majorus


Dobrze, że dawno nie padało © Majorus


Morskie Oko © Majorus


Woda była lodowata © Majorus




Dane wyjazdu:
109.83 km 0.00 km teren
06:34 h 16.73 km/h:
Maks. pr.:44.81 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1145 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 2

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · dodano: 13.05.2013 | Komentarze 1

W nocy spałem dosyć niespokojnie. Kilka razy w pokoju obok naszego pojawiali się nasi gospodarze. Wstaję o 7:30. Rano miła niespodzianka, w kuchni czeka na nas garnek z zupą fasolową, którą z chęcią zjadamy. Zaczynamy się pakować i wtedy czeka nas kolejna niespodzianka, tym razem mniej miła. Właściciele domu poszli do pracy, zostali tylko ich dorośli synowie, którzy mówią nam, żebyśmy zapłacili za nocleg, każdy po 25 hrywien. Kwota nie jest duża(mniej niż 10 zł), a nasze rowery ciągle stoją w zamknięte w ich garażu, więc nie robimy problemów. Po zapłaceniu stajemy się przyjaciółmi. Synowie wychodzą do pracy na polu, a my dostajemy klucze do domu, który mamy zamknąć po wyjściu, a klucze schować we wskazanym miejscu. Szybko kończymy pakowanie i ruszamy w drogę. Początkowo jedziemy główną drogą w stronę Lwowa. Nawierzchnia całkiem niezła. Po chwili jednak odbijamy w stronę Samboru. Asfalt zaczyna powoli zanikać. Jego miejsce zastępują ogromne dziury, po których ciężko się jedzie. Dodatkowo mamy mocno pod wiatr a trasa jest pofałdowana. Samochody wzbijają tumany kurzu, który po chwili mamy właściwie wszędzie. Z piaskiem strzelającym między zębami dzielnie jedziemy dalej. Po drodze zatrzymuje nas jakaś babcia, z która chwilę rozmawiamy. Dziwi się, że jedziemy tak daleko na rowerach. Przed Samborem doganiamy 3 sakwiarzy z Polski. Chwilę jedziemy razem, ale w mieście się rozdzielamy. Robimy krótki postój koło marketu i ruszamy w stronę Starego Samboru. Ten fragment drogi to najgorszy odcinek na całej trasie. Przedni wiatr nie daje się rozpędzić powyżej 15 km/h, o asfalcie w ogóle ciężko mówić, a większy ruch powoduje ogromne tumany kurzu, przez które jesteśmy zmuszeni się przedzierać. Dojeżdżamy do miasta, w którym robimy krótką przerwę. Kawałek dalej spotykamy kolejną grupę rowerzystów, tym razem z Ukrainy. Po krótkiej rozmowie ruszamy dalej wzdłuż rzeki. Wiatr staje się znośny, za to zaczynamy długi podjazd. Droga trochę się poprawia. Dojeżdżamy do Turki, gdzie robimy zakupy. Za miastem zaczynamy kolejny stromy podjazd. Robi się już późno, więc postanawiamy zacząć szukać noclegu. Pytamy w pierwszym domu przy drodze i od razu dostajemy pozwolenie. Możemy spać w ich szopie na sianie. Gospodarze przynoszą nam wodę w wiadrze, a wieczorem garnek świeżego mleka prosto od krowy. Gdy się ściemnia zamykają nas w szopie na kłódkę, żeby wiatr nie wyrwał drzwi. Nie ma wyjścia, musimy się zgodzić i po chwili idziemy spać.

Z zewnątrz dom wygląda całkiem nieźle © Majorus


No to mamy klucze :) © Majorus


Benzynę sprzedają nawet 76 © Majorus


Miła babcia spotkana po drodze © Majorus


Podobno był tu asfalt © Majorus


W mieście wcale nie jest lepiej © Majorus


Cmentarz z XVI wieku © Majorus


Takie dachy to u nich standard © Majorus


Dzielnie pniemy się pod górę © Majorus


Tutaj spędzamy noc © Majorus


Gotowanie z pięknym widokiem © Majorus


I gotowe :) © Majorus




Dane wyjazdu:
113.16 km 0.00 km teren
05:04 h 22.33 km/h:
Maks. pr.:64.24 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:807 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 1

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · dodano: 08.05.2013 | Komentarze 0

Po wczorajszym ognisku na Zakrzówku pobudka nie należała do najprzyjemniejszych. Budziki dzwonią już o 6:15, bo 7:47 rusza pociąg do Rzeszowa. Pogoda za oknem nie zachęca do wyjazdu. Niebo całkowicie zachmurzone i do tego pada deszcz. Jedynie temperatura nie jest zła, bo około 16 stopni. Szybko się zbieramy, robimy kanapki na drogę, pakujemy ostatnie rzeczy i w deszczu ruszamy na dworzec. Kupno biletów i załadunek do pociągu idą bardzo sprawnie. Dosiada się do przedziału jeszcze 4 sakwiarzy, którzy jadą do Tarnowa. Po drodze trochę rozmawiamy. Od Tarnowa mamy już cały przedział dla siebie. Pogoda cały czas fatalna, leje bez przerwy. Po 4 godzinach wysiadamy na dworcu w Rzeszowie. Chwilę się zastanawiamy i postanawiamy jechać do Przemyśla już na rowerach. Pogoda dalej nie zachęca, ale na szczęście po 5 minutach przestaje padać. Ruszamy drogą w kierunku Tyczyna. Trasa fajna, ruch niewielki i idealny asfalt. Robimy krótką przerwę na przystanku, żeby przeczekać przelotny deszcz. Kawałek dalej tworzy się korek. Na zakręcie na jednym z podjazdów był wypadek. Po chwili znów chowamy się na przystanku przed potężną ulewą. Za chwilę jednak wychodzi słońce i ruszamy w dalszą drogę. Wiatr cały czas wieje w plecy i pomaga podczas licznych podjazdów. Jedziemy piękną drogą w dolinie Sanu. W Przemyślu robimy szybkie zakupy, wstępujemy do kantoru i postanawiamy jeszcze dzisiaj wjechać na Ukrainę. Na przejściu w Medyce nie tracimy dużo czasu. Wzbudzamy jednak duże zainteresowanie. Wszyscy pytają się dokąd jedziemy i doradzają, aby nie spać tuż przy granicy. Przejeżdżamy przez kilka wiosek i zaczynamy szukać noclegu. Na początku wszystkie próby okazują się być nieudane. W końcu docieramy do domu Wasyla, który zaprasza nas do siebie. Dostajemy "świeżą" pościel, herbatę. Dom jest w fatalnym stanie, ale nie wybrzydzamy.

Rowery załadowane do pociągu © Majorus


Przygotowani na deszcz © Majorus


Postój na przystanku © Majorus


Cały czas pagórki © Majorus


Pożegnanie z Polską © Majorus


Witamy na Ukrainie © Majorus


Łazienka i kuchnia w jednym © Majorus


"Nasz" pokój © Majorus




Dane wyjazdu:
65.46 km 0.00 km teren
02:34 h 25.50 km/h:
Maks. pr.:55.69 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:309 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka - dzień "0"

Sobota, 27 kwietnia 2013 · dodano: 27.04.2013 | Komentarze 0

Z Klaudiuszem spotykamy się 16:15 na Gigancie. Szybko zakładam sakwy i ruszamy w stronę Krakowa. Już w Balinie łapie nas pierwszy deszcz. Siadamy na 5 minut na przystanku i już można jechać dalej. Jedzie się super, wiatr mocno wieje w plecy. Przejeżdżamy przez Chrzanów i kierujemy się w stronę Bolęcina. Dalej odbijamy na Rudno i Krzeszowice. Potem główną drogą w kierunku Zabierzowa. Kilka razy jeszcze lekko kropi, ale nie ma sensu się zatrzymywać. Do Krakowa wjeżdżamy przez Balice. Robimy jeszcze szybkie zakupy, a jutro ruszamy pociągiem w stronę Rzeszowa. Planowany powrót za tydzień :)