Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi majorus z miasteczka Jaworzno. Mam przejechane 74148.74 kilometrów w tym 197.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

2013 button stats bikestats.pl

2012 button stats bikestats.pl

2011 button stats bikestats.pl Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy majorus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
153.01 km 0.00 km teren
07:50 h 19.53 km/h:
Maks. pr.:51.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Passo dello Stelvio 2012 - dzień 25.

Środa, 8 sierpnia 2012 · dodano: 03.09.2012 | Komentarze 1

Poprzedniego dnia wieczorem sprawdziłem na nawigacji nasze położeni i coś mi nie pasowało. Podobno byliśmy rozbici tuż obok torów kolejowych. Ale gdzie tu tory? Przed nami wielkie pole, a za nami gęsty las. W nocy okazało się, że jednak były tory tuż za naszym namiotem w lesie. Kolejny raz spaliśmy tuż obok jeżdżących pociągów. To była też pierwsza chłodna noc od dawna. Rano też spotkał nas dziwny widok. Wychodzimy z namiotu, a niebo jest całkowicie zachmurzone. Wstaliśmy trochę wcześniej, bo o 7:00, bo chcieliśmy zrobić dość sporo kilometrów, żeby wrócić do domu dzień wcześniej. O 8:00 ruszamy w drogę. Początkowo kilka pagórków, ale jedzie się dobrze. Zjeżdżamy z głównej drogi i jedziemy bocznymi. Kilka razy zaczynało lekko padać, ale na szczęście szybko przestawało. Szybko robimy kolejne kilometry i docieramy do przejścia granicznego w Komarnie. Tam też kolejny raz widzimy Dunaj, który opuściliśmy dawno temu w Austrii. Robimy zakupy i dalej jedziemy drogą nr 511 przez Słowację. Pogoda robi się bardzo ładna. Wieje dość mocny wiatr w twarz, ale na szczęście jest płasko. Czas i kilometry bardzo szybko lecą. Wieczorem zaczynamy szukać noclegu i znowu udaje się za pierwszym razem. Olek wykorzystuje swoją znajomość czeskiego i możemy się rozbić na ogródku. Dostajemy kubeł ciepłej wody do kąpieli, dodatkowo gospodyni przynosi nam pomidory, ogórki i paprykę. Po chwili przychodzi gospodarz i przynosi nam piwo. Jest zainteresowany naszą wyprawą i od razu robi nam zdjęcia. Widzi, ze zaczynamy robić sobie kolację i po posiłku zaprasza nas do altanki w swoim ogrodzie na wino domowej roboty. Zjadam prawie pół kilo makaronu z sosem i kiełbasą. Już wiemy, ze wrócimy dzień wcześniej, więc bez sensu wieźć tyle jedzenia jeszcze kupionego na tanich Węgrzech. Po jedzeniu udajemy się do altanki, gdzie dostajemy wino, potem piwo i jakieś słone rzeczy do przegryzania. Dość długo rozmawiamy z gospodarzem o sytuacji w Polsce, na Słowacji i o naszej wyprawie. Wymieniamy się z nim również mailami. Musimy się jednak pożegnać i pójść spać, ponieważ następnego dnia mamy sporo kilometrów do przejechania.

Poranny widok na Zirc © Majorus


Nie wiedziałem, że mam swój pensjonat na Węgrzech © Majorus


Słoneczniki w dość kiepskim stanie © Majorus


Docieramy na Słowację © Majorus


Płasko i pod wiatr © Majorus


Robi się piękna pogoda © Majorus


W tle pagórki, z którymi zmierzymy się następnego dnia © Majorus


Dostajemy warzywa © Majorus


Nocleg w ogródku © Majorus


Zdjęcie przysłane mi na maila przez miłego Słowaka © Majorus


Wieczorna wyżerka © Majorus


#lat=47.8580951788&lng=18.140735&zoom=9&maptype=ts_terrain


Komentarze
completny
| 19:01 poniedziałek, 3 września 2012 | linkuj Fajnie się czyta twoją relację, podobnie zresztą jak u ola :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa alezy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]