Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi majorus z miasteczka Jaworzno. Mam przejechane 74148.74 kilometrów w tym 197.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

2013 button stats bikestats.pl

2012 button stats bikestats.pl

2011 button stats bikestats.pl Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy majorus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:1489.91 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:32
Średnia prędkość:24.61 km/h
Maksymalna prędkość:72.52 km/h
Suma podjazdów:12573 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:87.64 km i 3h 33m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
114.02 km 0.00 km teren
04:09 h 27.47 km/h:
Maks. pr.:58.35 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1124 m
Kalorie: kcal
Rower:Spec

Setka po pagórkach

Czwartek, 9 maja 2013 · dodano: 09.05.2013 | Komentarze 1

Wczoraj zrobiłem pętle na północ od Krakowa, więc dzisiaj zdecydowałem się pojechać na południe. Wyjeżdżam z domu po 13. Najpierw spokojnie na Tyniec i Skawinę. Potem za Radziszowem zaliczam najtrudniejszy podjazd dzisiaj. Kilometr pod górę, nachylenie miejscami do 14%. Dodatkowo strasznie pali słońce. Na górze ładny widok na góry. Potem dalej same pagórki, kieruję się w stronę Dobczyc. W Dobczycach decyduję się wydłużyć trochę trasę i jeszcze zrobić małą pętle w kierunku Kasiny. Skręcam na Raciechowice i bocznymi drogami docieram do Łapanowa. Potem już główną na Gdów i w kierunku Wieliczki. Droga strasznie pofałdowana. Cały czas podjazdy i zjazdy. Z Wieliczki jeszcze kawałek boczną drogą i wracam do Krakowa.

Widok na góry za Radziszowem © Majorus


Dane wyjazdu:
105.28 km 0.00 km teren
03:56 h 26.77 km/h:
Maks. pr.:60.82 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:919 m
Kalorie: kcal
Rower:Spec

Słoneczna setka

Środa, 8 maja 2013 · dodano: 08.05.2013 | Komentarze 0

Po dwóch ciężkich dniach na uczelni wreszcie trochę wolnego. Postanowiłem tym razem pojechać na północ od Krakowa. Najpierw podjazd do Skały. Początek jechało mi się dosyć ciężko. Słońce mocno prażyło, wiatr nie przeszkadzał. Ze Skały pojechałem w kierunku Wolbromia. Cały czas pagórki. Potem odbiłem na boczną drogę, żeby ominąć samo miasto. Super trasa, wąskie drogi, zerowy ruch, tylko asfalt mógłby być trochę lepszy. Dojechałem do głównej drogi i skręciłem na Miechów. Tam rozczarowanie. Zdarli warstwę asfaltu. Przez 10 km jechałem po tej "tarce". Wytrzęsło mnie niesamowicie. W nagrodę ostatnich kilka kilometrów na tej drodze już po nowym asfalcie. Potem znowu decyduję się odbić na boczne drogi w kierunku Biskupic. Jadę sobie świetną drogą, która nagle urwała mi się przy wjeździe w pola. Nie chciało mi się zawracać i nadrabiać kilku kilometrów, więc zdecydowałem się spróbować przejechać. Najpierw było nieźle, polna droga, ale mocno ubita i dało się jechać. Jednak po kilometrze zrobiło się gorzej. Cała droga w błocie. Następny kilometr pchałem rower, aż dotarłem do asfaltu. Potem narzuciłem większe tempo, żeby zdążyć wrócić na zajęcia. Pojechałem w kierunku Słomnik i potem już główną drogą do Krakowa. Całą drogę coś mi trzeszczało w korbie, zwariować można było.

Boczna droga koło Trzyciąża © Majorus


Tutaj jeszcze dało się przejechać © Majorus


Dane wyjazdu:
65.89 km 0.00 km teren
02:35 h 25.51 km/h:
Maks. pr.:50.75 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:284 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Powrót do domu

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 0

Wyprawa zakończona w sobotę. Dojechałem do dziadków w góry, zostawiłem sakwy z całym bagażem i pozostało tylko wrócić do Jaworzna. Pierwsze kilometry jechało się dziwnie. Rower jakiś taki mało stabilny, podjazdy jedzie się leciutko. Po kilku kilometrach się przyzwyczaiłem i jechało się świetnie. Moc w nogach była, chociaż czułem dosyć mocno zmęczenie po ciężkim tygodniu. Pogoda ładna, wiatr lekko przeszkadzał. W Chrzanowie łapie mnie przelotny deszcz. Nawet się nie zatrzymuję i po 5 minutach przestaje padać. Relacja z wyjazdu zacznie się powoli tworzyć jak tylko znajdę chwilkę wolnego czasu.

Dane wyjazdu:
158.08 km 0.00 km teren
07:28 h 21.17 km/h:
Maks. pr.:72.52 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1482 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 7

Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 21.05.2013 | Komentarze 1

Rano budzimy się dosyć wcześnie. Przez większość nocy padał deszcz, na szczęście nad ranem przestało. Od razu zostajemy zaproszeni przez nasze gospodynie na taras na śniadanie. Dostajemy cały dzbanek herbaty i każdy po 2 wielkie kromki posmarowane grubo pastą rybną... Jakoś udaję się nam wszystko zjeść. Za chwilę na stole pojawia się kawa, mleko i ciastka. Rozmawiamy o naszej dzisiejszej trasie. Trudno nam się zebrać i opuścić ten przyjazny dom. Na drogę dostajemy jeszcze banany i ciastka. Powoli wychodzi słońce i suszymy wszystkie mokre od wczoraj rzeczy. Za chwilę woła nas kobieta z sąsiedniego domu i od niej też dostajemy po kubku ciepłej herbaty. Zaczynamy się zbierać, bo robi się późno, a zamierzamy już dzisiaj wrócić do domu. Początek drogi jest płaski, ale chcemy nieco skrócić trasę i przejechać przez Zuberec. Po chwili zaczyna się stromy i długi podjazd(cały czas 6-7%). Jedzie mi się bardzo dobrze i szybko docieram na przełęcz 1110 m n.p.m. Na górze jest chłodno, 12 stopni. Wykorzystuję oczekiwanie na Klaudiusza na krótki posiłek i założenie cieplejszych rzeczy. Zaczynamy zjazd. Początkowo nie jest stromo, ale po chwili pojawia się super ścianka, gdzie wykręcam vmax wyprawy. Po drugiej stronie przełęczy pogoda zdecydowanie gorsza. Jest całkowicie zachmurzone i tylko 14 stopni. Zuberec wydaje się kompletnie wyludniony. Robimy przerwę w centrum na posiłek i dalej ruszamy w dół wzdłuż rzeki. Cały czas jedziemy pod wiatr. Dalsza droga do granicy z Polską właściwie bez historii. Jedziemy dosyć szybko, bez zbędnych przerw. Wreszcie po tygodniu docieramy do Korbielowa, po drodze wspinając się na przełęcz Glinne. Na samej górze coś zaczyna mi trzeszczeć w rowerze. Z każdym następnym kilometrem jest coraz gorzej, ale mam nadzieję, że dojadę do domu. Do Żywca mamy cały czas w dół. Tam odłącza się Klaudiusz, który postanawia dalej wracać pociągiem. Ja zamierzam dojechać jeszcze dzisiaj do dziadków w góry. Na liczniku już sporo kilometrów, ale mam jeszcze wystarczająco dużo czasu. Decyduję się jechać trochę dalszą, ale za to bardziej płaską trasą. Z Żywca kieruję się na Porąbkę, potem Czaniec i Andrychów. Do dziadków docieram pod wieczór. W rowerze już coś okropnie trzeszczy, ale na szczęście dojechałem bez żadnych problemów.

Z miłymi Słowaczkami © Majorus


Nasze obozowisko © Majorus


Poranny bałagan © Majorus


Zaraz zaczną się górki © Majorus


Kościół w drodze do Zuberca © Majorus


Było kilka serpentyn © Majorus


Widok z podjazdu © Majorus


Słowacki czasem zaskakuje © Majorus


Wracamy do Polski © Majorus




Dane wyjazdu:
115.14 km 0.00 km teren
06:15 h 18.42 km/h:
Maks. pr.:59.74 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1707 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 6

Piątek, 3 maja 2013 · dodano: 16.05.2013 | Komentarze 1

W nocy budzi nas potężna burza. Mocno leje, grzmi. Rano pobudka o 7. Pogoda wydaję się niezła. Trochę chłodna ale nie pada. Po chwili przychodzi nasza gospodyni i przynosi nam herbatę w słoikach i całą miskę chleba usmażonego w jajku. Jemy śniadanie i czekamy aż namiot trochę przeschnie. Zanim się obejrzeliśmy zaczyna jednak znowu padać. Szybko chowamy wszystko do altanki. Pogoda zmienia się bardzo szybko. Za moment chmury się przedzierają i wychodzi słońce. Wyjeżdżamy o 9. Pogoda robi się coraz lepsza. 20 stopni, lekki wiaterek i słońce. Zaczynamy podjazd. Przejeżdżamy przez cygańską wioskę i wjeżdżamy do parku narodowego. Początek jedzie się ciężko, cały czas pod górę, a wiatr w twarz. W Starym Smokovcu robimy przerwę na żarcie. Kawałek dalej zaczynamy podjazd pod Śląski Dom. Początkowo tabliczka przed wjazdem robi wrażenie. Długi podjazd z dużym nachyleniem. Na początku jedziemy w pełnym słońcu wąską drogą. Szybko jednak wjeżdżamy do lasu. Asfalt się pogarsza. Na drodze leży cała masa patyków, kamieni. Mimo dużego nachylenia jedzie mi się bardzo przyjemnie. Co chwilę mijam tabliczki z napisaną wysokością. Szybko zbliżam się do szczytu. Im wyżej wjeżdżam, tym robi się zimniej i pojawia się śnieg. Na szczycie nie jestem jakoś bardzo zmęczony, bardziej zdziwiony, że to już koniec. Robi się zimno, około 7 stopni. Robię zdjęcia i przebieram się w cieplejsze ciuchy. Za moment pogoda się załamuje i przychodzi burza. Chowamy się pod dachem. Leje strasznie mocno. Czekamy ponad godzinę aż przestanie i znowu wyjdzie słońce. Zjazd ostrożny, jest bardzo ślisko. Na dole się rozbieramy i ruszamy w kierunku Strbskiego Plesa. Kawałek dalej spotykamy sakwiarzy z Litwy. W oddali znowu słychac grzmoty. Zatrzymujemy się na przystanku w ostatniej chwili. Za moment rozpoczyna się kolejna ulewa. Tym razem niebo jest całe przykryte chmurami i nie ma co liczyć na poprawę pogody. Po chwili decydujemy się jechać mimo deszczu. Robi się późno, a musimy jeszcze wyjechać z parku. Zaczynamy jazdę w deszczu. Wspinamy się mozolnie na przełęcz. Na samej górze wreszcie przestaje padać. Robimy kilka zdjęć nad jeziorem i zaczynamy zjazd. Początkowo nachylenie jest niewielkie. W dół jedziemy bardzo długo, można odpocząć po ciężkim dniu. Dojeżdżamy do Liptovskiego Mikulasa, gdzie szybko robimy zakupy i ruszamy dalej. W pierwszej wiosce zaczynamy szukać noclegu. Idzie ciężko, bo co drugi dom, to pokoje do wynajęcia. Odjeżdżamy kawałek dalej i po długich poszukiwaniach możemy rozbić się na polu za ogródkiem. Znowu zaczyna padać. Słowaczki z pobliskiego domu przynoszą nam kolację, a po jedzeniu zapraszają na taras na wódkę. Chwilę rozmawiamy i wracamy do namiotu. Tym razem kąpiel na deszczu.

Tutaj byliśmy rozbici © Majorus


Śniadanie © Majorus


Powoli pokazują się Tatry © Majorus


Postój w Starym Smokovcu © Majorus


No to jedziemy © Majorus


Droga w kiepskim stanie © Majorus


Rwący strumień © Majorus


Już niedaleko © Majorus


Szybko poszło © Majorus


Woda jeszcze częściowo zamarznięta © Majorus


Jest pięknie! © Majorus


Tabliczka do kolekcji © Majorus


Śląski Dom © Majorus


Śniegu jeszcze sporo © Majorus


Rzut oka na dolinę i zjeżdżamy © Majorus


Strbske Pleso © Majorus


Prawie jak w restauracji © Majorus




Dane wyjazdu:
131.39 km 0.00 km teren
06:47 h 19.37 km/h:
Maks. pr.:56.88 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1383 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 5

Czwartek, 2 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 0

Pierwsza zimna noc na wyjeździe. W namiocie poniżej 10 stopni, ale mimo wszystko spało mi się bardzo dobrze. Rano miła niespodzianka. Gospodyni przynosi nam cały talerz zastawiony kanapkami z salami i duży dzbanek herbaty. Spokojnie jemy na ławeczce w słońcu i zaczynamy się zbierać. Poranek dosyć chłodny. O 9 ruszamy w drogę i zaczynamy od długiego podjazdu(4-5%). Jedzie mi się bardzo dobrze. Fajna droga w lesie, z boku widać rzekę i jeziorko. Na górze przerwa na zdjęcia i zjeżdżamy. Dojeżdżamy do rzeki i od tego momentu cały czas jedziemy lekko pod górę. Po drodze mijamy bardzo dużo cygańskich wiosek. Ludzie żyją w okropnych warunkach. Po drogach biega cała masa dzieci, kobiety piorą coś w rzece. Asfalt w tych miejscach mniej więcej taki, jak na Ukrainie. Szybko staramy się przez nie przejechać. Jedziemy cały czas bocznymi drogami, więc nie ma w ogóle ruchu. Cały czas się wspinamy, aby wjechać w końcu na przełęcz 814 m n.p.m. Z góry bardzo fajny zjazd i dojeżdżamy do miejscowości Spisska Nova Ves. Dzisiaj chcemy dojechać jak najbliżej Tatrzańskiego Parku Narodowego. Ruszamy w stronę Popradu, jednak do samego miasta nie dojeżdżamy, bo wcześniej odbijamy na Kezmarok. Na drogach zaczynają zdecydowanie przeważać auta z polskimi rejestracjami. Sam Kezmarok to fajne miasteczko, robimy postój na zakupy, ale trzeba jechać dalej. Powoli zaczyna się ochładzać. Dojeżdżamy do pierwszej wsi i zaczynamy szukać noclegu. Miejscowość typowo turystyczna, wiec idzie ciężko. Długo krążymy od domu do domu. W końcu postanawiamy jechać do kolejnej wioski. Tam po kolejnych długich poszukiwaniach wreszcie się udaje. Możemy rozbić się na działce, którą mamy w całości do swojej dyspozycji. Rzeczy możemy schować w altance, a wykąpać się w wodzie ze studni. Była co prawda lodowata, ale lepsze to niż nic.

U naszych gospodarzy © Majorus


Rano eleganckie śniadanie © Majorus


Przy tym domu byliśmy rozbici © Majorus


Nad jeziorkiem © Majorus


Pierwszy podjazd za nami © Majorus


Klaudiusz kończy podjazd © Majorus


Panele słoneczne koło Vrbova © Majorus


Zbliżamy się do Tatr © Majorus


-majowka-2013-dzien-5/

Dane wyjazdu:
119.34 km 0.00 km teren
06:07 h 19.51 km/h:
Maks. pr.:61.23 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1120 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Majówka 2013 - dzień 4

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 14.05.2013 | Komentarze 1

Pierwsza noc w namiocie spokojna. Rano budzimy się o 7:15. Świeci piękne słońce, ale trochę chłodno. Korzystam z pogody i wywieszam mokre rzeczy na okolicznych drzewach i płocie. Zbieramy się powoli i ruszamy dopiero koło 9. Większość ciuchów już mam suchych. Najpierw mamy trochę zjazdu po świetnym asfalcie. Po 16 km docieramy nad spore jezioro i decydujemy się zrobić dłuższą przerwę. Woda niewiele cieplejsza niż we wczorajszym strumieniu. Jednak piękna pogoda zachęca do kąpieli. Potem ruszamy w stronę miasta Michalovce, a dalej główną drogą na Secovce. Jedzie się fatalnie. Wieje strasznie silny wiatr z boku, co skutecznie utrudnia jazdę. Wreszcie odbijamy na boczne drogi i wiatr zaczyna sprzyjać. Robi się za to strasznie gorąco. W miejscowości Slanec pokonujemy długi i ciężki podjazd(7-8% cały czas) w pełnym słońcu. Potem zjazd i docieramy do Koszyc. Do miasta wjeżdżamy ścieżką rowerową wzdłuż rzeki. Robimy postój przy centrum handlowym, które pomimo święta jest otwarte, jak zresztą wszystkie sklepy na Słowacji. Dalej jedziemy obejrzeć stare miasto. Podziwiamy główną ulicę, piękne fontanny. W mieście wakacyjna atmosfera, twa jakiś świąteczny festyn. Niestety nie mamy więcej czasu na zwiedzanie, bo musimy jeszcze znaleźć nocleg, a jest już późno. Sprawnie opuszczamy centrum i zaczynamy podjazd na przełęcz. Po drodze spotykamy całą masę rowerzystów. Podjazd bardzo długi, bo około 12 km, ale nachylenie niewielkie 3-4% cały czas. Szybki nocleg i w pierwszej wsi szukamy miejsca na namiot. Udaje się za pierwszym razem u miłej Słowaczki na ogródku. Dostajemy herbatę, wodę, a rowery możemy schować do garażu. Pod wieczór zaczyna się mocno ochładzać, więc szybka kolacja i chowamy się do namiotu.

Poranne suszenie rzeczy © Majorus


Nie ma to jak dobry asfalt © Majorus


Rozmiar jeziora robi wrażenie © Majorus


Zaczynają się podjazdy © Majorus


Wjazd do Koszyc © Majorus


Katedra św. Elżbiety w Koszycach © Majorus


Wjeżdżamy na starówkę © Majorus


Przy grającej fontannie © Majorus


Główna ulica © Majorus


Charakterystyczny pomnik © Majorus


Dzisiaj dla odmiany ryż :) © Majorus