Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi majorus z miasteczka Jaworzno. Mam przejechane 74148.74 kilometrów w tym 197.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

2013 button stats bikestats.pl

2012 button stats bikestats.pl

2011 button stats bikestats.pl Flag Counter

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy majorus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
96.81 km 0.00 km teren
03:22 h 28.76 km/h:
Maks. pr.:50.61 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:421 m
Kalorie: kcal
Rower:Spec

Pszczyna

Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 19.08.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj zebrałem się trochę wcześniej i o 16 ruszyłem w kierunku Pszczyny. Początek trasy super, bo z mocnym wiatrem w plecy, miejscami na płaskich odcinkach można było spokojnie jechać 40-50 km/h. Trasa przez Imielin, Bieruń, Jedlinę, Bojszowy do Pszczyny. Tam dojechałem na rynek i zacząłem powrót pod wiatr. Jechało się fatalnie, miejscami ciężko było przekroczyć 20 km/h. Najgorszy był fragment do Brzeszcz, dalej przez Oświęcim i Chełmek już lepiej.

Zamek w Pszczynie
Zamek w Pszczynie © Majorus


Dane wyjazdu:
73.45 km 0.00 km teren
02:30 h 29.38 km/h:
Maks. pr.:60.62 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:541 m
Kalorie: kcal
Rower:Spec

Wieczorna pętla

Wtorek, 18 sierpnia 2015 · dodano: 18.08.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj zebrałem się dopiero po 17, więc nie było czasu na dłuższą trasę. Najpierw miałem jechać przez Balin i Chrzanów do Płazy, ale zdecydowałem się dojechać do Alwerni. Cały czas pod mocny wiatr, ale jechało się nieźle. Podjazd pod klasztor poszedł błyskawicznie, prawie cały czas w siodle. Dalej już z wiatrem do Babic, a potem przez Libiąż do Chełmka. Powrót przez Jeleń.


Dane wyjazdu:
64.97 km 0.00 km teren
02:01 h 32.22 km/h:
Maks. pr.:55.25 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:310 m
Kalorie: kcal
Rower:Spec

Szybko do domu

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 0

Błyskawiczny powrót do domu. Chciałem się wyrobić w 2 godziny, ale trochę zabrakło. Pogoda już gorsza, zdecydowanie chłodniej i od Chrzanowa całkiem mokre drogi. Wiatr dalej mocny, zachodni. Jechało się nieźle. Przeszkadzała tylko duża wilgoć. Jest moc po wyprawie ;)


Dane wyjazdu:
64.74 km 0.00 km teren
02:09 h 30.11 km/h:
Maks. pr.:50.11 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:477 m
Kalorie: kcal
Rower:Spec

W góry

Piątek, 14 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 2

Szybka trasa do dziadków w góry. Pogoda fajna do jazdy. Wyjechałem dopiero po 18 i musiałem się sprężać, żeby dojechać przed zachodem. Wiatr cały czas mocny, ale wiał z różnych kierunków. Do Andrychowa średnia ponad 31 km/h, na końcówce trochę spadła.


Dane wyjazdu:
56.22 km 0.00 km teren
01:57 h 28.83 km/h:
Maks. pr.:61.41 km/h
Temperatura:31.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:383 m
Kalorie: kcal
Rower:Spec

Kicha

Czwartek, 13 sierpnia 2015 · dodano: 14.08.2015 | Komentarze 0

Tym razem standardowa pętla przez Balin, Trzebinię, Bukowno i Sosinę. Za Sosiną zagapiłem się i przy przejeździe kolejowym wleciałem w dziurę. Oczywiście dętka przebita, a co gorsza lekko wgniotła się też obręcz, którą kupiłem w maju. Dalej ciepło, ale jechało się lepiej niż wczoraj.


Dane wyjazdu:
91.94 km 0.00 km teren
03:06 h 29.66 km/h:
Maks. pr.:58.57 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:694 m
Kalorie: kcal
Rower:Spec

Po wyprawie

Środa, 12 sierpnia 2015 · dodano: 12.08.2015 | Komentarze 0

Kolejna wyprawa się skończyła, a ja wytrzymałem tylko 2 dni bez roweru. Z powodu lekkich opadów wyjechałem dopiero po 16. Pierwsze km jak zwykle dziwne. Ciężko się nagle przestawić z ciężkiego roweru z jeszcze cięższymi sakwami na kolarkę. Kilka dobrych kilometrów zajęło mi ponowne "nauczenie się" jazdy. Najpierw pojechałem do Bukowna, a dalej na Olkusz. Potem przez Witeradów i Gorenice do Krzeszowic. Powrót przez Rudno, Chrzanów i Balin. Pogoda do jazdy średnia. Niby nie było upału, za to było strasznie duszno i wilgotno. Woda z dróg zaczęła parować i wszędzie potworzyła się delikatna mgiełka, od której wszystko stawało się mokre. Nogi jeszcze trochę zmęczone po wyprawie, ale jechało się fajnie, tempo też całkiem niezłe.


Dane wyjazdu:
138.42 km 0.00 km teren
07:36 h 18.21 km/h:
Maks. pr.:54.29 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1020 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Rumunia, Bałkany, Włochy 2015 - Dzień 3.

Wtorek, 7 lipca 2015 · dodano: 18.08.2015 | Komentarze 0

Rano gospodarz kolejny raz udostępnia nam łazienkę i daje coś do picia. Zapowiada się straszny upał. Ruszamy koło 9:30. Początek cały czas lekko w dół, za to pod wiatr. Nudną drogą dojeżdżamy do węgierskiej granicy. Upał robi się nie do wytrzymania. Odbijamy w kierunku Ozd i zaczyna się robić trochę ciekawiej. Decydujemy się zaliczyć podjazd przez Góry Bukowe. Na początku wjeżdżamy jednak w dolinkę, w której jesteśmy zmuszeni zrobić przerwę w cieniu, bo nie da się jechać, tak gorąco. Dalej trochę pagórków i mijamy kolejne fajne wioski. Wreszcie zaczynamy podjazd. Na całe szczęście droga prowadzi cały czas w lesie i jest zdecydowanie chłodniej. Sam podjazd dosyć łagodny, cały czas 4-5%. Asfalt strasznie dziurawy. Nazwa gór jak najbardziej oddaje ich wygląd. Cały czas jedziemy w gęstym bukowym lesie. Wreszcie docieramy na górę i czeka nas zjazd. Nie jest jednak zbyt przyjemny, bo strasznie dziurawy. Cały czas mocno zaciskamy hamulce, żeby nie pogubić bagaży na kolejnych wertepach. Dociera do nas, że nie uda nam się dzisiaj przejechać za Miskolc i możemy mieć problem ze znalezieniem noclegu. Próbujemy w mniejszej wiosce jeszcze w górach, ale okazuje się ona być typowo turystyczna i wszędzie nam odmawiają. Nie mamy wyjścia i wjeżdżamy na przedmieścia Miskolca. Tam długo jeździmy od domu do domu. Ludzie proponują nam rozbicie namiotu w dużym parku. Niby jest dostęp do wody, ale kręci się też sporo ludzi. W jednym domu już mamy nadzieję, że się uda, ale gospodarz dzwoni do kogoś i po chwili przekazuje mi telefon. Okazuje się, że mamy jechać na kemping oddalony o ponad 15 km. No nic, próbujemy dalej. Jesteśmy już trochę zrezygnowani i wreszcie się udaje. Możemy się rozbić w wielkim ogrodzie przy domu. Mamy dostęp do prądu, a po chwili gospodyni oferuje również prysznic :) Dostajemy też ręczniki i płyn do kąpieli. Okazało się, że warto było krążyć w poszukiwaniu noclegu prawie 2 godziny, bo po kąpieli dostajemy zaproszenie na kolację! Na stole już czekają na nas kiełbasy, bułki, sery, dżem domowej roboty, warzywa, na deser dostajemy jeszcze lody, krótko mówiąc, super wyżerka. Trochę trudno się tylko dogadać, ale jakoś dajemy radę. Idziemy spać mając w pamięci obietnice dobrego śniadania. Jedynym minusem okazuje się być pies gospodyni, który cały czas skacze nam na namiot, a w końcu włazi do przedsionka i próbuje wejść do sypialni. Jakoś udaje się nam go jednak przegonić i najedzeni idziemy spać.
Czas na Węgry
Czas na Węgry © Majorus
47 stopni to zdecydowanie za dużo
47 stopni to zdecydowanie za dużo © Majorus
Węgry nie muszę być nudne
Węgry nie muszę być nudne © Majorus
Fajna trasa w kierunku gór
Fajna trasa w kierunku gór © Majorus
Góry na Węgrzech?
Góry na Węgrzech? © Majorus
Bez takich źródełek byłoby z nami kiepsko
Bez takich źródełek byłoby z nami kiepsko © Majorus
Widok z wieży widokowej
Widok z wieży widokowej © Majorus
Na wieży
Na wieży © Majorus
Drewniana wieża widokowa
Drewniana wieża widokowa © Majorus
Wjeżdżamy do lasu
Wjeżdżamy do lasu © Majorus
Wszędzie buki
Wszędzie buki © Majorus
Michał walczy z podjazdem
Michał walczy z podjazdem © Majorus
Tu raczej nie znajdziemy noclegu
Tu raczej nie znajdziemy noclegu © Majorus
Tutaj rozbiliśmy namiot
Tutaj rozbiliśmy namiot © Majorus
Super kolacja
Super kolacja © Majorus
Route 3 210 095 - powered by www.bikemap.net


Dane wyjazdu:
131.02 km 0.00 km teren
06:47 h 19.31 km/h:
Maks. pr.:62.85 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1609 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Rumunia, Bałkany, Włochy 2015 - Dzień 2.

Poniedziałek, 6 lipca 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 0

Przygodę czas zacząć. Wstajemy przed 8 i szybko idziemy do sklepu po rzeczy na śniadanie. Musimy jeszcze się cofnąć 3 km do Zakopanego po nowe pedały. Przed wyjazdem jeszcze szybka regulacja hamulców i przed 11 ruszamy w kierunku granicy. Na początek czeka nas fajny podjazd na Głodówkę. Widoki bardzo fajne, a cały podjazd przyjemnie zacieniony, więc upał tak bardzo nie dokucza. W nagrodę czeka nas zjazd do granicy. Później po drodze cały czas sporo pagórków. Trafiamy na świetną ścieżkę rowerową prowadzącą równolegle do drogi, którą mieliśmy jechać. Cały czas towarzyszy nam ładny widok na Tatry. Im głębiej zapuszczamy się w Słowację, tym więcej mijamy cygańskich wiosek. Odcięte trochę od reszty świata, brudne, z masą dzieciaków biegających po drogach. Gdy tylko do takiej wjeżdżamy od razu zaczynamy mocniej kręcić i zmęczenie nagle ustępuje. W Kezmarok robimy sobie przerwę na jedzenie i dalej jedziemy znanym mi z majówkowej wyprawy odcinkiem do miasta Spisska Nova Ves. Tam też wjeżdżamy w góry i czeka nas podjazd na przełęcz Grajnar 1023 m n.p.m. Przed nami przechodzi burza, ale my na szczęście unikamy opadów. Kilka razy zatrzymujemy się na rosnące przy drodze poziomki. Po przełęczy mamy kawałek zjazdu. Zaczyna robić się późno, ale za bardzo nie ma gdzie szukać noclegu. Decydujemy się na zaliczenie jeszcze jednego krótkiego podjazdu, za którym czeka na nas długi zjazd. Postanawiamy, że zaczniemy szukać noclegu w pierwszej wiosce po zjeździe, ale jak na złość wioska jest typowo cygańska, więc pędzimy dalej. Po kilku kilometrach dojeżdżamy do małej wioski Vlachovo. Dla Michała jest to pierwszy taki wyjazd, więc widzę, że zaczyna się niepokoić brakiem noclegu. Ja jestem spokojny i miejsce na namiot znajduję za 4 próbą. Możemy się rozbić u miłego Słowaka na ogródku. Dodatkowo możemy także skorzystać z łazienki, a do picia dostajemy wodę z sokiem. Miły początek wyprawy, oby dalej było tylko lepiej.

Ruszamy na Głodówkę
Ruszamy na Głodówkę © Majorus
Pierwszy podjazd zaliczony
Pierwszy podjazd zaliczony © Majorus
Graniczny strumień
Graniczny strumień © Majorus
Wjeżdżamy na Słowację
Wjeżdżamy na Słowację © Majorus
Tatry cały czas nam towarzyszą
Tatry cały czas nam towarzyszą © Majorus

Widoki całkiem niezłe

Widoki całkiem niezłe © Majorus
Fragment super ścieżki
Fragment super ścieżki © Majorus
Za Kezmarok
Za Kezmarok © Majorus
Tutaj już byłem
Tutaj już byłem © Majorus
Sedlo Grajnar
Sedlo Grajnar © Majorus
Fajna tama
Fajna tama © Majorus
Teraz tylko w dół
Teraz tylko w dół © Majorus
Super miejsce na nocleg
Super miejsce na nocleg © Majorus
Z pragnienia nie umrzemy
Z pragnienia nie umrzemy © Majorus

Route 3 210 092 - powered by www.bikemap.net



Dane wyjazdu:
128.09 km 0.00 km teren
06:46 h 18.93 km/h:
Maks. pr.:57.70 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1568 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Rumunia, Bałkany, Włochy 2015 - Dzień 1.

Niedziela, 5 lipca 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 0

Po 10 miesiącach od powrotu z ostatniej wyprawy pora rozpocząć kolejną, już czwartą. Tym razem kierunek inny niż w zeszłym roku, a mianowicie przez Rumunię na Bałkany i powrót przez Włochy.
Ruszamy z lekkim opóźnieniem, bo dopiero o 11:40. Pogoda od samego początku "bałkańska", czyli bezchmurne niebo i niesamowity upał. W miarę sprawnie dojeżdżamy do Wieliczki i dalej kierujemy się na Dobczyce. Zaczynają się pierwsze pagórki, a wody ubywa w zastraszającym tempie. Co 30 km trzeba zatrzymywać się w sklepie, żeby uzupełnić zapasy. Przed Kasiną czeka nas pierwszy większy podjazd. W połowie robimy przerwę w cieniu, bo upał jest nie do wytrzymania. Dalej zjazd do Kasiny i dłuższa przerwa w sklepie. Potem czeka nas jeszcze jeden podjazd i zjazd w kierunku Mszany. Jedziemy przyjemną drogą przez Rabkę i Czarny Dunajec. Przytrafia się też pierwsza awaria: Michałowi łamie się pedał. Już wiemy, że jutrzejszy dzień zaczniemy od wizyty w rowerowym. Problemem okazuje się znalezienie otwartego spożywczego. Udaje się dopiero po kilkunastu kilometrach przejechanych na resztkach picia. Do Kościeliska cały czas lekko w górę. Zaczynamy odczuwać trudy pierwszego etapu, jednak jazda z sakwami to zupełnie inna bajka niż na szosie. Najbardziej przeszkadza mi jednak świeżo wymienione siodełko, do którego nie zdążyłem się jeszcze przyzwyczaić. Wreszcie docieramy do Zakopanego. Dzisiaj mamy pewny nocleg u znajomej babci Michała. Mamy do dyspozycji pokój z łazienką i fajnym widokiem. Pierwszy krok za nami, jutro opuszczamy Polskę i zaczyna się prawdziwa wyprawa.

Wyprawę czas zacząć
Wyprawę czas zacząć © Majorus
Pierwsze górki
Pierwsze górki © Majorus
Na widoki nie możemy narzekać
Na widoki nie możemy narzekać © Majorus
Pierwsze spojrzenie na Tatry
Pierwsze spojrzenie na Tatry © Majorus
Krótka drzemka :)
Krótka drzemka :) © Majorus
Trzeba się przyzwyczaić do jazdy z sakwami
Trzeba się przyzwyczaić do jazdy z sakwami © Majorus
Wreszcie Zakopane
Wreszcie Zakopane © Majorus
Pierwszy nocleg
Pierwszy nocleg © Majorus
Widok z okna
Widok z okna © Majorus
Route 3 210 088 - powered by www.bikemap.net


Dane wyjazdu:
62.76 km 0.00 km teren
02:33 h 24.61 km/h:
Maks. pr.:49.95 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:302 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka

Do Krakowa

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 1

Czas zacząć kolejną wyprawę. Sakwy spakowane, więc ruszyłem do Krakowa. Trasa przez Balin, Chrzanów, Tenczynek, Zabierzów i Balice. Dopiero pierwsza w tym roku jazda z sakwami, ale jechało się nieźle. Temperatura w ogóle nie przeszkadzała. Jutro ruszam w dalszą drogę. W planach Słowacja, Węgry, Rumunia, Serbia, Bośnia, Czarnogóra, Albania, Włochy, Austria i dalej jakoś przez Czechy albo Słowację do domu. Szykuje się ok. 4500 km, oby pogoda i i gościnność dopisały po drodze. Do zobaczenia w połowie sierpnia.
Kategoria Z sakwami