Info

Więcej o mnie.
2015

2014

2013

2012

2011


Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień1 - 0
- 2023, Listopad3 - 0
- 2023, Październik5 - 0
- 2023, Wrzesień2 - 0
- 2023, Sierpień1 - 0
- 2023, Lipiec3 - 0
- 2023, Czerwiec3 - 0
- 2023, Maj5 - 0
- 2023, Kwiecień5 - 0
- 2023, Marzec1 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń1 - 0
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik5 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 0
- 2022, Sierpień3 - 0
- 2022, Lipiec3 - 0
- 2022, Czerwiec3 - 0
- 2022, Maj7 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Grudzień2 - 0
- 2021, Listopad1 - 0
- 2021, Październik5 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 0
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec8 - 0
- 2021, Maj6 - 0
- 2021, Kwiecień5 - 0
- 2021, Marzec2 - 0
- 2021, Luty1 - 0
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Lipiec2 - 0
- 2020, Czerwiec1 - 0
- 2020, Maj5 - 0
- 2020, Marzec2 - 0
- 2020, Luty1 - 0
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień2 - 0
- 2019, Październik1 - 0
- 2019, Wrzesień2 - 0
- 2019, Czerwiec1 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Styczeń3 - 0
- 2018, Grudzień4 - 0
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Wrzesień4 - 0
- 2018, Sierpień4 - 0
- 2018, Lipiec12 - 0
- 2018, Czerwiec4 - 0
- 2018, Maj1 - 0
- 2018, Kwiecień6 - 0
- 2018, Marzec6 - 0
- 2018, Luty2 - 2
- 2017, Grudzień2 - 0
- 2017, Listopad5 - 0
- 2017, Październik6 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień14 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 0
- 2017, Maj12 - 0
- 2017, Kwiecień7 - 0
- 2017, Marzec2 - 0
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Sierpień2 - 0
- 2016, Lipiec6 - 0
- 2016, Czerwiec6 - 0
- 2016, Maj4 - 0
- 2016, Kwiecień5 - 0
- 2016, Marzec9 - 7
- 2015, Grudzień1 - 1
- 2015, Listopad9 - 0
- 2015, Październik15 - 1
- 2015, Wrzesień7 - 0
- 2015, Sierpień14 - 3
- 2015, Lipiec6 - 1
- 2015, Czerwiec12 - 5
- 2015, Maj13 - 1
- 2015, Kwiecień10 - 0
- 2015, Marzec13 - 2
- 2015, Styczeń2 - 0
- 2014, Grudzień5 - 2
- 2014, Listopad12 - 0
- 2014, Październik14 - 3
- 2014, Wrzesień6 - 4
- 2014, Sierpień27 - 5
- 2014, Lipiec25 - 7
- 2014, Czerwiec12 - 2
- 2014, Maj12 - 3
- 2014, Kwiecień14 - 7
- 2014, Marzec13 - 6
- 2014, Luty4 - 3
- 2014, Styczeń4 - 1
- 2013, Grudzień6 - 1
- 2013, Listopad8 - 1
- 2013, Październik20 - 2
- 2013, Wrzesień7 - 1
- 2013, Sierpień21 - 11
- 2013, Lipiec29 - 28
- 2013, Czerwiec15 - 13
- 2013, Maj17 - 7
- 2013, Kwiecień18 - 4
- 2013, Marzec4 - 8
- 2013, Luty2 - 1
- 2013, Styczeń2 - 1
- 2012, Grudzień3 - 4
- 2012, Listopad14 - 17
- 2012, Październik20 - 28
- 2012, Wrzesień19 - 25
- 2012, Sierpień24 - 18
- 2012, Lipiec30 - 45
- 2012, Czerwiec12 - 3
- 2012, Maj19 - 14
- 2012, Kwiecień21 - 8
- 2012, Marzec18 - 0
- 2011, Grudzień1 - 0
- 2011, Listopad14 - 0
- 2011, Październik17 - 0
- 2011, Wrzesień28 - 2
- 2011, Sierpień17 - 0
- 2011, Lipiec4 - 0
- 2011, Czerwiec18 - 0
- 2011, Maj24 - 0
- 2011, Kwiecień19 - 0
- 2011, Marzec18 - 0
- 2011, Luty3 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Z sakwami
Dystans całkowity: | 13795.60 km (w terenie 156.00 km; 1.13%) |
Czas w ruchu: | 733:23 |
Średnia prędkość: | 18.81 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.52 km/h |
Suma podjazdów: | 125976 m |
Liczba aktywności: | 121 |
Średnio na aktywność: | 114.01 km i 6h 03m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
109.63 km
0.00 km teren
07:23 h
14.85 km/h:
Maks. pr.:69.13 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2769 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka
Portugalia 2014 - dzień 19.
Piątek, 1 sierpnia 2014 · dodano: 20.11.2014 | Komentarze 0
Po ciężkim dniu śpi się świetnie, ale nie możemy sobie pozwolić na lenistwo, bo czeka nas jeszcze cięższy etap niż wczoraj. Już o 8 ruszamy i na dobry początek czeka nas 19 km podjazdu na Col du Vars. Początek stromy, ale później robi się zdecydowanie łagodniej. Po drodze mijamy kurort narciarski Vars. Pogoda znowu dopisuje, bezchmurne niebo i ciepło. Szybko udaje mi się wjechać na górę, gdzie w słoneczku czekam ponad godzinę na Pawła. Na górze jestem świadkiem ciekawej sytuacji. W pewnej chwili na górę wjeżdża na rowerze młody chłopak z ojcem i pod tabliczką ze szczytem zaczyna płakać ze szczęścia i zmęczenia. Gdy już Paweł dojechał ruszamy w dalszą drogę. Czeka nas 20 km fajnego zjazdu, jednak nasze myśli są już przy następnej przełęczy, Col de la Bonette, z pętlą widokową, która jest najwyżej położoną drogą asfaltowa w Alpach. Jedzie mi się znowu zaskakująco dobrze. Jedynym problemem jest cała masa much, która nie odstępuje nas nawet na chwilę. Nie da się nawet zatrzymać, żeby odpocząć, bo natychmiast zaczynają gryźć. Na szczęście po wjechaniu na 2000 m n.p.m. nagle muchy zniknęły i dalej jedzie się super. Podjazd bardzo się dłuży, w końcu ma 24 km. Wreszcie docieram do pętli widokowej. Teraz czeka mnie najtrudniejszy odcinek. Kilometr z nachyleniem miejscami przekraczającym 13 %. Wreszcie wjeżdżam na szczyt. Satysfakcja niesamowita. Dodatkowo widoki powalają na kolana. Panorama 360 stopni. Wszystko wydaje się być niżej. Na górze dostrzegam też parę sakwiarzy z polskimi sakwami. Zagaduję do nich po polsku, ale okazuje się, że są Włochami i jadą dookoła świata. Przegadałem z nimi i z kolarzem z Niemiec prawie godzinę w oczekiwaniu na Pawła. Po chwili, widząc moją polską flagę, podchodzi do mnie Polak, który akurat wybrał się tu na wycieczkę z rodziną, a od wielu lat mieszka we Francji. Czas szybko mija i wreszcie dociera Paweł. Zaczyna robić się więc późno, więc pora zacząć zjazd. Trzeba tu dodać, że nie jest to taki zwykły zjazd z przełęczy, ponieważ czeka nas zjazd z 2802 m n.p.m. do samego morza, czyli ok. 110 km w dół :) Na zjeździe spotykamy jeszcze dwóch chłopaków z Polski na rowerach. Noclegu szukamy w miejscowości Isola i udaje się nam w ostatniej chwili. Gd gospodarz wpuścił nas do ogrodu, zaczęła się ulewa. Na szczęście po raz kolejny możemy skorzystać z łazienki. Kolejny niesamowity i piękny dzień za nami.
Początek podjazdu © Majorus

Gdzieś tam w dole spaliśmy © Majorus

Widoki coraz lepsze © Majorus

Jeziorko przed szczytem © Majorus

Pogoda dopisuje © Majorus

Ostatni kilometr © Majorus

Jeszcze tylko trochę © Majorus

Kolejna tabliczka do kolekcji © Majorus

Widoki ze szczytu © Majorus

Malownicze jeziorko © Majorus

Paweł na zjeździe © Majorus

Najwyższa droga asfaltowa w Alpach © Majorus

Motyw rowerowy © Majorus

Zaczynamy podjazd © Majorus

Jeszcze sporo przed nami © Majorus

Serpentyn nie brakuje © Majorus

Widoków też nie © Majorus

Tam już byliśmy © Majorus

Teraz jedziemy tam © Majorus

Za nami już 18 km © Majorus

Niesmowita przestrzeń dookoła © Majorus

Widać kilka poprzednich kilometrów © Majorus

Serpentynki © Majorus

Pierwszy widok na szczyt © Majorus

Najgorszy odcinek © Majorus

Wyżej asfaltem w Alpach już nie da się wjechać © Majorus

Tak wysoko jeszcze nie byłem na rowerze © Majorus

Wszystko jest niżej © Majorus

Zjazd będzie niesamowity © Majorus

Księżycowy krajobraz © Majorus

Zjazd © Majorus

Coraz niżej © Majorus

Hamulce się grzeją © Majorus

Nocleg w ogródku © Majorus
Kategoria Z sakwami, Portugalia 2014
Dane wyjazdu:
105.42 km
0.00 km teren
06:21 h
16.60 km/h:
Maks. pr.:66.09 km/h
Temperatura:31.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2227 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka
Portugalia 2014 - dzień 18.
Czwartek, 31 lipca 2014 · dodano: 19.11.2014 | Komentarze 2
Rano wstajemy bardzo wcześnie, bo już o 6:45. Przed nami tak naprawdę pierwszy poważny etap, na którym będziemy musieli zmierzyć się z dwoma przełęczami. Niebo dalej zachmurzone, ale wyraźnie zaczyna się przecierać i mamy nadzieję na piękną pogodę. Już na samym początku zaczynamy podjazd pod Col du Telegraphe. Na rozgrzewkę mamy 12 km pod górę. Jedzie mi się bardzo dobrze. Po drodze co kilometr ustawione są tabliczki dla rowerzystów z aktualną wysokością, średnim nachyleniem kolejnego kilometra i odległością do końca podjazdu. Szybko wjeżdżam na górę. W między czasie robi się piękna pogoda. Chmury się rozwiewają i mamy bezchmurne niebo. Na szczycie czekam sobie w słoneczku 40 minut na Pawła i po chwili ruszamy dalej. Teraz mamy przed sobą 5 km zjazdu i zaczyna się prawdziwy podjazd, czyli Col du Galibier. Na dole nabieram jeszcze wody w źródełku i zaczynam wspinaczkę. Pogoda ciągle idealna, słońce i cieplutko. Szybko pokonuję kolejne kilometry. Jestem nawet zaskoczony z jaką łatwością jadę w górę. Może to kwestia coraz większego doświadczenia na takich długich alpejskich podjazdach, ale przede wszystkim solidnej dawki treningu przed wyjazdem. Po drodze spotykam Hiszpanów na kolarkach. Pierwszy raz próbuję powiedzieć coś po hiszpańsku. Chwilę rozmawiamy, dostaję od nich też trochę czekolady. Dosyć często robię postoje, ale są one bardziej wymuszone chęcią zrobienia zdjęcia niż odpoczynku. Na drodze ruch niewielki, poza ogromną liczbą kolarzyi… świstaków J Wreszcie dojeżdżam na szczyt, gdzie witają mnie oklaski całej grupy Hiszpanów. Część jest na rowerach, a reszta jedzie samochodami. Opowiadam im o naszym planie dojechania do Portugalii. Wszyscy są pod wrażeniem, każdy podchodzi i próbuje podnieść mój rower z bagażem. Panuje bardzo miła atmosfera. Jest dosyć ciepło, ale szybko się ubieram, bo zdaję sobie sprawę, że będę musiał trochę poczekać na Pawła. Gdy przyjeżdża robimy sesję zdjęciową pod tabliczką z nazwą przełęczy i zaczynamy zjazd. Okazuje się, że jest bardzo dziurawy, a do tego cały czas mamy pod wiatr. Na dole rozbieramy się z kilku warstw ubrań, bo temperatura przekracza 30 stopni. Później cały czas mamy lekko w dół, ale przeszkadza mocny wiatr. Noclegu szukamy w wiosce przed kolejną przełęczą. Udaje się za drugim razem, mimo że gospodarz mówi tylko po francusku. Rozbijamy się w ogródku, mamy dostęp do wody, a także pomidorów i jabłek. Na kolację robię sobie kolację mistrzów: kurczak z makaronem, pomidory i pyszne piwo francuskie. Wieczorem jeszcze chwilę siedzę przy stole rozmyślając o cudownym dniu. Jeszcze ani razu nie trafiłem w górach tak pięknej pogody. Wreszcie idę spać, kolejny dzień zapowiada się jeszcze ciekawiej.
Zaczynamy podjazd © Majorus

Pierwsze serpentyny © Majorus

Już tylko kilometr © Majorus

Pogoda robi się piękna © Majorus

Telegraphe zdobyty! © Majorus

Jest i kolarz © Majorus

Czas na Galibier © Majorus

Bezchmurne niebo i ciepło © Majorus

Widoki zachwycają © Majorus

Trochę już podjechaliśmy © Majorus

Całkiem sporo serpentyn © Majorus

Merida na tle Alp © Majorus

Serpentyny ciąg dalszy © Majorus

Coraz wyżej © Majorus

Czasem warto spojrzeć w dół © Majorus

Jednak częściej patrzymy w górę © Majorus

Jeszcze sporo drogi © Majorus

Świstaków było sporo © Majorus

Podjazd nie ma końca © Majorus

Żeby nie wyszło na to, że mnie tam nie było © Majorus

Pojawia się pierwszy śnieg © Majorus

Jest na co popatrzeć © Majorus

Ostatni kilometr! © Majorus

Ciągle przerwy na zdjęcia © Majorus

Ostatnie metry © Majorus

Widok ze szczytu © Majorus

Radość niesamowita © Majorus

Trzeba promować sponsora © Majorus

Col du Galibier © Majorus

Teraz zjazd © Majorus

Całkiem sporo tego śniegu © Majorus

Nocleg w ogrodzie © Majorus

Kolacja mistrzów © Majorus

Zasłużony odpoczynek © Majorus
Route 2 852 710 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Z sakwami, Portugalia 2014
Dane wyjazdu:
100.70 km
0.00 km teren
04:52 h
20.69 km/h:
Maks. pr.:45.41 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:691 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka
Portugalia 2014 - dzień 17.
Środa, 30 lipca 2014 · dodano: 17.11.2014 | Komentarze 0
Na śniadanie zjadamy suchary z dżemem i popijamy mlekiem. Wszystko dostaliśmy od miłych Francuzek. Pogoda nie jest najlepsza, ale przynajmniej nie pada. O 9 ruszamy w drogę. Początek super ścieżką rowerowa, do tego cały czas w dól. Kawałek przed Albertville zaczyna lekko padać. W mieście robimy przerwę pod marketem i na całe szczęście przestaje. Zwiedzamy miasteczko olimpijskie i ruszamy dalej boczną drogą. Mamy dosyć sporo zjazdów. Wreszcie odbijamy w dolinę rzeki i zaczynamy powolną wspinaczkę. Wiatr wieje w plecy i jedzie się bardzo dobrze. Jedziemy trasą, którą wielokrotnie przejeżdżali kolarze podczas Tour de France. Po bokach zaczynają pojawiać się coraz większe góry. Wreszcie docieramy do Saint-Jean-de-Maurienne. Miasteczko zwariowane na punkcie kolarstwa. Wszędzie poustawiane pomniki kolarzy, rowery są reklamą dla restauracji i sklepów. Udało się nam tutaj dojechać bardzo szybko, więc możemy sobie pozwolić na dłuższą przerwę. Myślami jesteśmy już jednak przy dniu jutrzejszym, kiedy to wjedziemy w prawdziwe Alpy i czeka nas podjazd na Galibier. Noclegu szukamy w wiosce, w której zaczyna się podjazd na Col du Telegraphe. Udaje się znowu za pierwszym razem. Gospodarz pozwala nam się rozbić w ogródku. Idę się wykąpać w pobliskie krzaki, a gdy wracam Paweł oznajmia mi, że do domu wróciła żona gospodarza i pozwoliła skorzystać z łazienki. No cóż, czasem jednak warto trochę dłużej poczekać, ale druga porządna kąpiel nie zaszkodzi :) Dostajemy jeszcze w prezencie jogurty i batony. Wieczorem znowu lekko pada i z niepokojem oczekujemy jutrzejszego dnia.
Opuszczamy apartament © Majorus

Centrum Albertville © Majorus

Stadion i znicz olimpijski © Majorus

Odległości do miast gospodarzy zimowych igrzysk © Majorus

Plac, na którym miała miejsce ceremonia otwarcia igrzysk © Majorus

Trochę tych przełęczy jest w okolicy © Majorus

Jedziemy wzdłuż rzeki © Majorus

Saint-Jean-de-Maurienne © Majorus

Szczyty w chmurach © Majorus

Smaczne prezenty © Majorus

Kolejny nocleg "na gospodarza" © Majorus
Route 2 852 146 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Portugalia 2014, Z sakwami
Dane wyjazdu:
62.19 km
0.00 km teren
03:38 h
17.12 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:595 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka
Portugalia 2014 - dzień 16.
Wtorek, 29 lipca 2014 · dodano: 17.11.2014 | Komentarze 1
Rano budzi nas deszcz... Zapowiada się kiepski dzień. Wychodzę z namiotu i na rowerach dostrzegam jakąś kartkę. Okazuje się, że Francuz, który pozwolił nam przenocować w ogrodzie zaprasza nas do siebie na śniadanie! Przenosimy namiot pod dach przy domu i idziemy do gospodarzy. Na szczęście ich córka dobrze mówi po angielsku i możemy się bez problemu porozumieć. Dziękujemy za pyszne śniadanie i powoli zaczynamy się zbierać. Ruszamy dopiero koło 10, gdy lekko przestaje padać. Początek drogi mamy trochę pod górę. Tuż przed Annecy łapie nas ulewa. Już wiemy, że tego dnia nie przejedziemy za dużo. W deszczu docieramy do miasta. Postanawiam wykorzystać ulewę i znaleźć jakiś sklep, gdzie mógłbym kupić nową oponę. Nie jest to takie proste. Wreszcie się udaje, ale okazuje się, że mają przerwę... Na szczęście po chwili otwierają. W tym momencie dopada nas prawdziwe oberwanie chmury. Na szczęście sprzedawca pozwala mi wszystko wymienić w środku i udostępnia swoje narzędzia. Po wymianie jeszcze chwilę czekamy i wreszcie ruszamy dalej. Powoli zbliża się wieczór. Dojeżdżamy do końca jeziora, a pogoda lekko się poprawia. Mamy nadzieję na jakiś nocleg pod dachem, ale to co udało nam się znaleźć przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania. Za drugą próbą trafiamy do bardzo miłych Francuzek, które po chwili zastanowienia wpuszczają nas do dwupiętrowego apartamentu, który kiedyś wynajmowały. Oczywiście nie musimy za nic płacić. Mamy do swojej dyspozycji salon z kominkiem, kuchnię, łazienkę i dwie sypialnie. Takich luksusów to ja się nie spodziewałem. Dodatkowo dostajemy jeszcze kawę, suchary, mleko, sok i pyszny dżem. Jak do tej pory Francja nas rozpieszcza noclegami. Oby tylko pogoda się poprawiła, bo zaczynamy wjeżdżać w Alpy.
Wiszący most w drodze do Annecy © Majorus

Most nad przepaścią © Majorus

Kolejne jeziorko © Majorus

Ścieżka wzdłuż jeziora © Majorus

Witamy w apartamencie © Majorus

Salon z kominkiem © Majorus

Kuchnia © Majorus

Sypialnia nr 1 © Majorus

Sypialnia nr 2 © Majorus
Route 2 851 621 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Z sakwami, Portugalia 2014
Dane wyjazdu:
129.23 km
0.00 km teren
06:47 h
19.05 km/h:
Maks. pr.:52.34 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1121 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka
Portugalia 2014 - dzień 15.
Poniedziałek, 28 lipca 2014 · dodano: 16.11.2014 | Komentarze 0
Rano wstajemy wcześnie i już o 8 jesteśmy na rowerach. Początek mamy w dół, ale potem zaczyna się sporo pagórków. Wreszcie docieramy do długiego zjazdu do Lozanny. Miasto nas nie zachwyca, nie znajdujemy w nim nic bardzo interesującego i szybko je opuszczamy. Dojeżdżamy do Jeziora Genewskiego, wzdłuż którego będziemy jechać prawie do samego wieczora. Docieramy do Nyon i tam dopada nas deszcz. Na szczęście jest gdzie się schować. Dalej odwiedzamy siedzibę UEFA. Bardzo fajne miejsce dla kibiców piłki. W jednej wielkiej sali ustawione wszystkie puchary, a na głównym miejscu puchar za zdobycie Ligi Mistrzów. Fajnie zobaczyć je z bliska. Ruszamy dalej, co chwilę lekko pada, ale da się jechać. Wreszcie docieramy do Genewy. Miasto zdecydowanie ładniejsze niż Lozanna, ale nie jest nam dane je dłużej zwiedzać, ponieważ zaczyna lać, a do tego robi się późno. Postanawiamy szybko się ewakuować z miasta i zacząć poszukiwania noclegu. Po kilku pięknych dniach w Szwajcarii musimy wreszcie opuścić ten kraj i wkroczyć do Francji, w której spędzimy następne prawie 2 tygodnie. W pierwszej wiosce za granicą szukam noclegu. Znowu udaje się znaleźć za pierwszym razem. Tym razem zapytany Francuz prowadzi nas kawałek dalej do domu swojej mamy i pozwala nam się rozbić w ogrodzie. Po chwili przychodzi do nas i mówiąc nam o pobliskim kempingu wręcza mi 40 Euro. Nie chcemy przyjmować pieniędzy, ale gospodarz jest uparty i nie chce słyszeć o ich zwrocie. Mówi, że skoro nie chcemy kempingu, to będziemy mieć pieniądze na dalsze dni podróży. Pierwszy nocleg we Francji napełnia nas optymizmem względem gościnności ludzi na następne dni.
W drodze do Lozanny © Majorus

Katedra w Lozannie © Majorus

Panorama miasta © Majorus

Zabudowa Lozanny © Majorus

Standard w Szwajcarii, kwiaty i flaga © Majorus

Nad Jeziorem Genewskim © Majorus

W drodze do Genewy © Majorus

Bajkowy zamek w Nyon © Majorus

Nyon i Jezioro Genewskie © Majorus

Siedziba UEFA © Majorus

Puchar Ligi Mistrzów © Majorus

Inne puchary © Majorus

Jest też but Messiego © Majorus

Z sali z pucharami roztacza się wspaniały widok na jezioro © Majorus

Wjeżdżamy do Genewy © Majorus

Wielka fontanna na jeziorze © Majorus

Genewa jest pięknie położona © Majorus

Jedna z głównych ulic w centrum © Majorus

Są pomniki, jest i Rolex © Majorus

Centrum Genewy © Majorus

Wjeżdżamy do Francji © Majorus

Nocleg w ogrodzie, jest dostęp do wody © Majorus
Route 2 851 333 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Portugalia 2014, Z sakwami
Dane wyjazdu:
123.45 km
3.00 km teren
06:52 h
17.98 km/h:
Maks. pr.:65.53 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1933 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka
Portugalia 2014 - dzień 14.
Niedziela, 27 lipca 2014 · dodano: 16.11.2014 | Komentarze 0
Rano wstajemy, a tu ciągle lekko pada. Powoli zaczynamy się zbierać z nadzieją na poprawę pogody. Ruszamy dopiero koło 9. Na początek czeka nas stromy podjazd do jeziora. Miejscami nawet 14%. Dalej jedziemy ścieżką i zaczynamy podjazd na przełęcz 1007 m n.p.m. Jedzie się bardzo łatwo. Niestety na górze dopada nas deszcz i błyskawicznie zjeżdżamy na dół. Na zjeździe urywa mi się linka do tylnej przerzutki... Na szczęście mam zapasowa, ale nie mam odpowiedniej wielkości śrubokrętu. Udaje mi się pożyczyć od Szwajcarów i po w miarę szybkiej naprawie i regulacji możemy ruszać dalej. Oddałem śrubokręt, już chcemy odjechać, gdy z domu wybiega chłopak i wręcza nam czekoladę :) W dużo lepszym humorze jedziemy dalej wzdłuż dwóch pięknych jezior. Dodatkowo zaczyna się przejaśniać i robi się całkiem przyjemnie, do czasu... Na postoju odkryłem, że pękła mi na wylot tylna opona. No nic, przekładam ją na przód i łatam łatkami, powinna trochę wytrzymać. Niestety schodzi mi na to trochę czasu i musimy się spieszyć, bo przed nami kolejna przełęcz. Tym razem czeka nas 8 km podjazdu ze średnim nachyleniem ok. 8%. Widoki bardzo ładne. Na szczycie czekam na Pawła i zaczynamy zjazd. Po przełęczy widzimy wyraźną zmianę. Nikt już nie mówi po niemiecku, a wszyscy po francusku. W jednej z pierwszych wiosek szukamy noclegu. Okazuje się, że w domu obok mieszkają Polacy. Nie wykazują jednak chęci do pomocy i tylko tłumaczą, że Szwajcarzy zgodzili się, żebyśmy się robili na trawie koło ich domu. Po chwili jednak Szwajcarka przychodzi do nas i zaprasza nas na wielki strych w domu! Dostajemy też jedzenie i możemy skorzystać z łazienki. Szwajcarzy kolejny raz bardzo pozytywnie nas zaskakują, czego nie możemy powiedzieć o Polakach z domu obok.
Zaczynamy zabawę © Majorus

Pogoda niepewna, ale jeszcze nie pada © Majorus

Jeziora towarzyszą nam przez całą Szwajcarię © Majorus

Ciężko się zgubić © Majorus

I jak tu nie lubić Szwajcarii? © Majorus

Przełęcz zaliczona © Majorus

Dojeżdżamy do kolejnego jeziora © Majorus

Pierwsza awaria © Majorus

Kolejne ładne miasteczko © Majorus

Nie może zabraknąć wieży z zegarem © Majorus

Często trafiają się takie perełki © Majorus

Powoli się przejaśnia © Majorus

Zaczynamy podjazd na przełęcz © Majorus

Zaczynają się serpentyny © Majorus

Droga mocno pokręcona © Majorus

Tak wysoko jeszcze nie byliśmy na tej wyprawie © Majorus

Zawsze to miło dostać trochę jedzenia :) © Majorus

Nie możemy narzekać na brak miejsca © Majorus

Ostatni nocleg w Szwajcarii znowu bardzo udany © Majorus
Route 2 851 222 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Portugalia 2014, Z sakwami
Dane wyjazdu:
58.06 km
5.00 km teren
03:44 h
15.55 km/h:
Maks. pr.:34.77 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:358 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka
Portugalia 2014 - dzień 13.
Sobota, 26 lipca 2014 · dodano: 16.11.2014 | Komentarze 0
Rano czeka nas niemiła niespodzianka - pada deszcz. Na szczęście tylko lekko, więc szybko się zbieramy i ruszamy w drogę do Lucerny. Cały czas jedziemy ścieżką rowerową, trafiają się szutrowe odcinki przez las. Dojeżdżamy do miasta i zaczynamy zwiedzanie. Miasto bardzo mi się podobało, pięknie wymalowane kamienice, charakterystyczny drewniany most z wieżyczką. Niestety szybko zaczyna padać i szukamy jakiegoś schronienia. Udaje się znaleźć dach, ale deszcz nie przestaje padać. Decydujemy się jechać dalej. Nie ma jakiejś strasznej ulewy, ale jedzie się kiepsko. Mokro, do tego mgliście, nici z pięknych widoków. Po 40 km jesteśmy zmuszeni do zrobienia kolejnej przerwy. Dopadło nas prawdziwe oberwanie chmury. Na szczęście byliśmy koło wiaduktu, pod którym się schroniliśmy. Po jakimś czasie ruszamy dalej i za chwilę znowu uciekamy przed deszczem. Tym razem chowamy się przy hotelu na ławce. Wszystko wskazuje na to, że tego dnia już więcej nie przejedziemy. Przed nami przełęcz, a w takiej pogodzie jazda nie ma sensu. Zaczynamy szukać noclegu. Udaje się błyskawicznie. Spotkany Szwajcar wsiada do auta i każe nam jechać za sobą. Dojeżdżamy do jego znajomego, który pozwala nam nocować w stodole. Elegancko, jest dach nad głową i źródełko z wodą. Trochę czasu zajmuje nam uprzątnięcie podłogi z porozrzucanego siana, żeby rozłożyć i wysuszyć namiot. Oby następnego dnia pogoda była lepsza.
Drewniane rzeźby w drodze do Lucerny © Majorus

Wjeżdżamy do Lucerny © Majorus

Drewniany most © Majorus

W Lucernie masa pięknych kamienic © Majorus

Budynek w barwach narodowych © Majorus

Symbol Lucerny © Majorus

Takich zegarów mijaliśmy bardzo dużo © Majorus

Ciekawie wymalowana restauracja © Majorus

Najładniejszy obrazek z Lucerny © Majorus

Gdyby nie te chmury © Majorus

Wymuszona przerwa pod wiaduktem © Majorus

Znowu nocleg pod dachem © Majorus

Do środka dostajemy się po drabinie © Majorus

Jeden z bardziej zaniedbanych budynków w Szwajcarii, ale w środku sucho, więc nic więcej nam nie potrzeba :) © Majorus
Route 2 850 808 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Portugalia 2014, Z sakwami
Dane wyjazdu:
110.00 km
0.00 km teren
06:19 h
17.41 km/h:
Maks. pr.:49.83 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:878 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka
Portugalia 2014 - dzień 12.
Piątek, 25 lipca 2014 · dodano: 15.11.2014 | Komentarze 0
Po długich rozmowach do późna poprzedniego dnia rano ciężko wstać. Udaje się nam dopiero o 8. Na tarasie już czeka na nas pyszne śniadanie. Jest wszystko, co tylko byśmy chcieli: szwajcarskie sery, chleb, jogurty, dżemy, jednym słowem wypas. Niestety pora ruszać w drogę. Szybko dojeżdżamy do Rapperswil, które to polecił nam nasz gospodarz. Miasto było jednym z fajniejszych podczas całego wyjazdu. Klimatyczne uliczki, wzgórze z kościołem i polskim muzeum. Dalej jedziemy wzdłuż jeziora w kierunku Zurychu. Wybieramy szlak rowerowy 66, który prowadzi bocznymi drogami przez fajne wioski. Sam Zurich trochę mnie rozczarował. Niby wszystko ładne, zadbane jak w całej Szwajcarii, ale jednak czegoś mi brakowało. Trochę jeździmy po mieście i w końcu ruszamy dalej. Za miastem czeka nas jeszcze spory podjazd, a potem długa droga cały czas lekko w dół w kierunku Cham. Tam też wracamy na szlak Seenroute. Noclegu szukamy tym razem dosyć długo. Udaje się w końcu w sadzie, a dodatkowo mamy dostęp do ubikacji w pobliskiej stodole. Jedyny minus to chmara komarów, która szybko wpędza nas do namiotu.
Pożegnanie z gospodarzem © Majorus

Szwajcarskie krajobrazy © Majorus

Rapperswil © Majorus

Puste uliczki © Majorus

Widok ze wzgórza © Majorus

Polskie muzeum © Majorus

Rapperswil © Majorus

Na schodach w Rapperswil © Majorus

Fajna ścieżka do Zurichu © Majorus

Zurich jest przedzielony rzeką © Majorus

Rzeka i charakterystyczne wieżyczki © Majorus

Auta mają całkiem niezłe © Majorus

Główna ulica z flagami © Majorus

Gdzie nie spojrzysz, tam kościół © Majorus

Jest i Ferrari © Majorus

Ludzie na szczeście mili :) © Majorus

Źródełko z ciekawą reklamą © Majorus

Nocleg w sadzie © Majorus
Route 2 847 092 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Portugalia 2014, Z sakwami
Dane wyjazdu:
123.75 km
0.00 km teren
06:34 h
18.85 km/h:
Maks. pr.:61.27 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:945 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka
Portugalia 2014 - dzień 11.
Czwartek, 24 lipca 2014 · dodano: 10.11.2014 | Komentarze 0
Poranne przygotowanie do jazdy trwa bardzo długo. Jakoś ciężko nam opuścić mieszkanie mając świadomość, że następny nocleg w łóżku może się już nie trafić podczas wyprawy. W efekcie ruszamy dopiero koło 10. Na początek czeka nas podjazd do St. Gallen. Miasto bardzo mi się podobało. Wszędzie widać szwajcarski porządek, budynki zadbane, czyściutko, cała masa szwajcarskich flag. Starówka robi wielkie wrażenie. Po wyjeździe z miasta zaczynamy podjazd na Stoss, jeden z kilku BIGów, które zaliczyliśmy po drodze. Droga wspina się dosyć łagodnie, za to podjazd jest długi. Na górze chwilę rozmawiam ze spotkanym Holendrem i czekam na Pawła. Dalej czeka nas szybki zjazd i płaska droga do Liechtensteinu. Po drodze mijamy kilka urokliwych miasteczek. W Liechtensteinie szybko trafiamy na ścieżkę rowerową i wjeżdżamy do Vaduz. Okazuje się, że w mieście są sami Polacy - kibice Ruchu Chorzów, który gra ma dzisiaj mecz z lokalną drużyną. Stolica jest malutka, ale wszędzie widać ogromne bogactwo. Po krótkim zwiedzaniu kontynuujemy jazdę ścieżką wzdłuż rzeki i wracamy do Szwajcarii, gdzie trafiamy na szlak Seenroute, którym będziemy jechać kilka następnych dni. Droga jest niesamowicie poprowadzona brzegiem pięknego jeziora. Dookoła góry o wysokości ok. 2000 m n.p.m i piękny kolor wody. Po przejechaniu całej długości jeziora zaczynamy szukać noclegu. Mamy pewne obawy, bo słyszeliśmy od kilku osób, że w Szwajcarii może być problem ze spaniem "na gospodarza". Jakie jest nasze zdziwienie, gdy przy drugiej próbie Szwajcar zaprasza nas do siebie do domu! Okazuje się, że 8 lat wcześniej pojechał na rowerze do Chin i świetnie nas rozumie. Przenosimy swoje rzeczy do pokoju gościnnego i bierzemy prysznic. Na kolację przygotowuje tradycyjną szwajcarską potrawę składająca się z zapieczonych ziemniaków i jajka. Do tego dostajemy piwo, salami i chleb. Wieczorem długo siedzimy rozmawiając o podróżach przy kilku tabliczkach czekolady(gospodarz pracuje w fabryce Lindt :)) Dostajemy kilka rad, co warto zobaczyć w Szwajcarii i którędy najlepiej jechać. Mimo zmęczenia siedzimy do późna w miłym towarzystwie. Jednak Szwajcaria nie jest taka niegościnna, jak niektórzy mówili!
Piękne St. Gallen © Majorus

Opactwo © Majorus

Charakterystyczne malowidła na budynkach © Majorus

Nie ma wątpliwości w jakim kraju jesteśmy © Majorus

Kościółek na starówce © Majorus

Wszystko zadbane i czyściutkie © Majorus

Wjeżdżamy na Stoss © Majorus

Stoss zdobyty © Majorus

Jedno z wielu ładnych miasteczek © Majorus

Kolejny kraj zaliczony © Majorus

Kierunek Vaduz! © Majorus

Symbol miasta, czyli zamek na wzgórzu © Majorus

Dziwne posągi i kibice Ruchu © Majorus

Jest i flaga, a w tle Rolex © Majorus

Centrum Vaduz © Majorus

Ładnie zdobiony budynek © Majorus

Genialna ścieżka wzdłuż Renu © Majorus

Jeden z ładniejszych fragmentów © Majorus

Na Seenroute © Majorus

Widoki są niesamowite © Majorus

Pierwszy raz widziałem taki znak © Majorus

Tunel dla rowerzystów © Majorus

Pyszna kolacja © Majorus
Route 2 847 085 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Z sakwami, Portugalia 2014
Dane wyjazdu:
181.22 km
0.00 km teren
08:25 h
21.53 km/h:
Maks. pr.:60.20 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1537 m
Kalorie: kcal
Rower:Meridka
Portugalia 2014 - dzień 10.
Środa, 23 lipca 2014 · dodano: 09.11.2014 | Komentarze 0
Poprzedniego dnia Paweł rozmawiał ze znajomą, u której mieliśmy spać w Szwajcarii i dowiedział się, że najlepiej by było jeśli dojedziemy do niej tego dnia. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że dzieliło nas od niej 180 km. Ale co, my nie damy rady? Jedyne obawy budziła w nas pogoda. Rano wstaliśmy,a tu gęsta mgła, nic nie widać. Niemcy zaprosili nas na śniadanie, dostaliśmy wszystko co potrzebowaliśmy: chleb, szynkę, kiełbasę, dżem, herbatę. Już o 8 zaczęliśmy jazdę. Na dobry początek podjazd 14%. Przez pierwsze 50 km było sporo pagórków, mgła i 16 stopni. Dopiero później się rozpogodziło i zrobiła się piękna pogoda. Dojechaliśmy do Kempten, przez które bardzo szybko przejechaliśmy, nie było czasu na zwiedzanie. Kawałek dalej w sklepie spotykamy Polkę, od której dostajemy rogaliki - wszyscy nas dzisiaj karmią :) Za miastem jeszcze krótki podjazd i zaczynamy super zjazd z wiatrem w plecy. Kilometry lecą błyskawicznie. Kolejne pagórki trafiają się dopiero koło Isny, gdzie jedziemy super boczną drogą na skróty. Do Bregenz mamy już potem prawie cały czas w dół. W mieście robimy większe zapasy i wjeżdżamy do Szwajcarii. Ostatnie kilometry pokonujemy drogą wzdłuż jeziora i wieczorem wreszcie dojeżdżamy do Horn. Tam czeka nas super przyjęcie, dostajemy pyszną kolację i po 10 dniach znowu śpimy w mieszkaniu, wykorzystując wszystkie wygody, pralkę, łazienkę itd.
Pożegnanie z miłymi Niemcami © Majorus

Wszędzie szlaki rowerowe © Majorus

Pogoda nie rozpieszcza © Majorus

Tylko w Niemczech i Kosowie spotkałem znaki dla czołgów :) © Majorus

Obok drogi bardzo często jest ścieżka dla rowerów © Majorus

Centrum Kempten © Majorus

Widoki znowu piękne © Majorus

Na chwilkę wracamy do Austrii © Majorus

Po chwili jesteśmy już w Szwajcarii © Majorus

Nad Jeziorem Bodeńskim © Majorus

Nocleg u znajomej Pawła, dziękujemy! © Majorus
Route 2 847 082 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Z sakwami, Portugalia 2014